Pożar ogromnej jednostki wodnej stał się wydarzeniem na skalę światową. Media błyskawicznie podchwyciły temat.
Do zdarzenia doszło 16 lutego. Statek pod banderą Panamy zaczął płonąć około 160 kilometrów od Azorów na Atlantyku. Transportował zupełnie nowe pojazdy grupy VAG. Volkswagen sprawdza, które egzemplarze znajdowały się na pokładzie.
Wymaga to analizy dokładnej dokumentów. Według wstępnych szacunków, straty mogą sięgać nawet 335 milionów dolarów, co oznacza grubo ponad miliard złotych.
Kluczowy kontakt z klientami
Niemiecki koncern nie podał dokładnej liczby uszkodzonych pojazdów. Wiemy jedynie, że na płonącym statku znajdowały się modele różnych marek, w tym: Volkswagena, Audi, Porsche, Bentleya i Lamborghini.
Zobacz także: Próba ataku piratów na statek transportowy: Załoga odpowiedziała ogniem
Większość z nich miała trafić do klientów w Stanach Zjednoczonych. Dealerzy rozpoczęli komunikację z nabywcami, aby przekazywać kluczowe informacje na ten temat. Z pewnością nie są to łatwe rozmowy.
Pamiętajmy, że trwa kryzys produkcyjny w całej branży. Kłopoty z półprzewodnikami i zaburzone łańcuchy dostaw sprawiają, że pojawiają się wielomiesięczne opóźnienia. Taka sytuacja dodatkowo wpłynie na wydłużenie kolejki.
Zobacz także: Tak wygląda horror na morzu: 21-metrowe fale kontra statek (wideo)
Pozostaje mieć nadzieję, że Volkswagen znajdzie sposób, by przyspieszyć cały proces i zaspokoić popyt. Być może nie wszystkie auta znajdujące się na statku uległy płomieniom. Na szczegółowe dane trzeba jednak jeszcze trochę zaczekać.
Według nieoficjalnych informacji przyczyną pożaru miało być zwarcie w samochodzie elektrycznym. To jednak plotka, która dziś nie ma żadnego potwierdzenia. Dochodzenie trwa.