Pamiętajmy, że w czasach wymuszonej rewolucji przemysłu motoryzacyjnego zapowiedzi producentów ulegają częstym zmianom. Nie ma mowy o żadnym zaskoczeniu.
Pisaliśmy o tym wielokrotnie. Nie trzeba było mieć zdolności wizjonerskich, by przewidzieć niezadowalające zainteresowanie samochodami z napędami akumulatorowymi. Efekty tego widać praktycznie w każdej marce. Nie inaczej jest w Wolfsburgu, gdzie zdecydowano, że Volkswagen ID Buzz Camper zadebiutuje później, niż przewidywano.
Wróćmy jednak na moment do wspomnianej rewolucji. Rynek powinien kształtować się naturalnie – w określonych ramach. Jeśli jednak ingerencja polityczna jest za duża, to dzieją się właśnie takie rzeczy. Klientów nie można zmuszać do nabycia konkretnego produktu. Tymczasem u nas robi się to na różne sposoby.
>Volkswagen ID Buzz GTX ma 335 KM i świetnie przyspiesza. Oto hot minivan!
Dopłaty do aut elektrycznych, przywileje, buspasy, darmowe parkingi, zaostrzanie norm, a także eliminowanie pojazdów spalinowych to działania, które okazały się niewystarczające, by popyt na modele zero-emisyjne był duży.
Klienci wciąż oczekują modeli z konwencjonalnymi układami napędowymi ze względu na przystępniejszą cenę, większy poziom użyteczności i brak wyrzeczeń, które wiążą się z ładowaniem i zasięgiem akumulatorów trakcyjnych.
Volkswagen ID Buzz Camper – California po nowemu?
Specjalnie nie użyliśmy w nazwie dopisku Califronia w nazwie. Dlaczego? Według nas jest on marką samą w sobie i wykorzystanie go w modelu elektrycznym jest na tym etapie wątpliwym pomysłem. Jak bowiem mówić o samochodzie turystycznym, skoro co kilkaset kilometrów trzeba nim zjeżdżać na dłuższy postój, by go naładować? No cóż, w to wpisuje się tylko turystyka ładowarkowa.
To dziś wyjątkowo nielogiczne. Gdyby samochód elektryczny był ładowany w tempie i cenie pojazdu spalinowego, znaleźliby się na pewno liczni chętni stawiający na nowoczesność – szczególnie do jazdy po mieście.
W przypadku samochodu stworzonego do dalekich podróży jest jednak inaczej. Takie pojazdy już same w sobie dużo ważą. Wyposażanie ich w napędy akumulatorowe doprowadzi do jeszcze większej nadwagi.
Jeżeli dorzucimy do tego ograniczoną użyteczność, wysoką cenę i koszty ładowania na komercyjnych stacjach, to tworzy nam się mały komediodramat. Po co robić sobie pod górkę? Califronia z konwencjonalnym napędem robi wszystko lepiej.
Nic więc dziwnego, że Volkswagen ID Buzz Camper nie będzie dostępny na rynku tak szybko, jak przewidywano. Lars Krause, szef sprzedaży i marketingu Volkswagen Commercial Vehicles stwierdził, że powodem opóźnienia nie są kłopoty konstrukcyjne, a małe zainteresowanie.
Możemy więc mnożyć modele z napędem elektrycznym do woli, ale dopóki nie będą one w stanie w pełni zastąpić pojazdów spalinowych, popyt będzie stosunkowo mały. I nie zmieni tego żadne lobby (choć próby trwają od lat).