Nie jest tajemnicą, że inżynierowie i naukowcy pracują nad kolejnymi rozwiązaniami, które mają zwiększyć wydajność układów napędowych, a co za tym idzie – pozytywnie wpłynąć na środowisko.
Nie zawsze jednak chodzi o działalność w ramach dużych koncernów. Ten pakiet hybrydowy został opracowany przez australijskiego studenta, który chce wkrótce wprowadzić go na rynek. Zgodnie z jego założeniem, ma docelowo kosztować 3200 dolarów, czyli 13 472 złote (kurs 4,21).
I tu pojawia się pytanie. Po co inwestować tyle pieniędzy w nietypowy produkt dla auta używanego ze spalinowym napędem? No cóż, teoretycznie może być to oferta dla ludzi „świadomych ekologicznie”, ale my widzimy w tym próbę rozwiązania problemu z przyszłości.
>System zawracania w miejscu. Opony piszczą, ale efekt jest znakomity
Zaostrzające się normy emisji spalin mogą obejmować również samochody z drugiej ręki. To z kolei może zwiększyć koszty utrzymania takiego pojazdu – poprzez dodatkowe „opłaty środowiskowe”. Jeżeli będą one wyższe, niż taki pakiet hybrydowy, to lepszym rozwiązaniem będzie jego zakup – pod warunkiem, że uda się obniżyć emisję na tyle, by prawo pozwoliło unikać „danin ekologicznych”.
Tak, Europa powoli przyzwyczaja nas do wynajmu krótkoterminowego i rezygnacji z częstego korzystania z auta. Zbędny luksus? Jesteśmy innego zdania, ale to temat na inny materiał.
Pakiet hybrydowy od studenta
Celem tego rozwiązania jest oczywiście mniejsze zużycie paliwa, a w konsekwencji – niższy poziom emisji CO2. Projekt jest już na zaawansowanym etapie, choć do jego ukończenia jeszcze trochę brakuje. Niemniej jednak zwrócił uwagę specjalistów z całego świata i zgarnął już prestiżową nagrodę na lokalnym rynku.
Alexander Burton, jego autor i student Uniwersytetu RMIT, oparł swój pakiet hybrydowy na silniku osiowym, który jest przykręcany do piasty. Jego konstrukcja obejmuje płytkę obrotową mocowaną między tarczę hamulcową a koło. Według młodego inżyniera, taka jednostka może wytwarzać do 67 koni mechanicznych.
Australijski student opracowuje to rozwiązanie na bazie swojej Toyoty Corolli. Przykręcił dwa pakiety hybrydowe na tylne koła, a akumulator o pojemności 15 kWh umieścił w bagażniku. Ta kombinacja pozwala pokonać do 100 kilometrów w trybie elektrycznym.
Układ nie jest połączony z jednostką spalinową, ale może pracować równocześnie. W założeniu ma nie obciążać elektroniki pokładowej. Nie wiadomo jednak, jak dokładnie będzie działał. Student jest jednak pewny swego, bo ma zamiar wprowadzić produkt na rynek w trzecim kwartale przyszłego roku.
Początkowa cena ma wynosić około 5400 dolarów, ale przy dużym popycie będzie możliwe jej obniżenie do 3200 dolarów. Biorąc pod uwagę te wartości, wydaje się, że nie obejmuje baterii. Jesteśmy ciekawi, czy ten plan wypali.
Zróbcie lepiej auto na scyny to dopiero będzie rewelka
ja nie mam kasy gdybym był ze średniej klasy płacowej to może i jo
nie widzę sensu takiego rozwiązania jak to będzie się zachowywać podczas zmiany biegów, hamowania?