Mazda MX-5 to najpopularniejszy roadster na świecie. Jest jednym z ostatnich samochodów, które potrafią dać pierwotną radość z jazdy.
Nawet w aktualnie oferowanej generacji nie ma ogromnej mocy czy ogromnego bagażu skomplikowanej elektroniki. W tym aucie wciąż liczy się kierowca i wysoki poziom integracji z maszyną. I to ma dziś wartość.
Niewielka waga, świetnie rozłożenie masy, napęd na tył i słońce nad głową. Czego chcieć więcej? Dla większości jest to przepis na szczęście w podróży. Istnieją jednak śmiałkowie, którzy przerabiają własne egzemplarze zgodnie z indywidualnymi oczekiwaniami. Kiedyś pewien mężczyzna zamontował w takim aucie silnik z Hellcata.
Terenowa Mazda MX-5
Większość z Was uzna to za profanacje. I będzie miała rację. Świetnie prowadzący się, japoński samochód uległ szeregowi modyfikacji, które miały na celu polepszyć jego właściwości off-roadowe. Prawdę mówiąc, seryjna MX-5 nie ma nic wspólnego ze zjeżdżaniem z asfaltu ze względu na skromny prześwit.
>Niezłe Eldorado! Mazda MX-5 w roli amerykańskiego krążownika<
Ta sztuka zyskała nowe zawieszenie i ogromne koła. Nie zabrakło też spojlera, dodatkowych osłon oraz poszerzonych otworów, które umożliwią zmieszczenie specjalnych opon. Trudno jednak mówić o profesjonalizmie, co najlepiej obrazują nieprecyzyjnie wycięte błotniki.
Tak czy inaczej, ktoś tę Mazdę przerobił i… znalazł na nią klienta. Ciekawe. Cena? 3900 dolarów, co przy aktualnym kursie (3,73) oznacza wydatek 14 547 złotych. Nie była to duża inwestycja, dlatego potencjalne straty nie będą znaczące.
Mazda MX-5
Warto dodać, że bazą dla tych zmian była pierwsza generacja japońskiego roadstera, którą produkowano w latach 1990-1998. Pod maską tego modelu mogła znaleźć się jedna z dwóch dostępnych jednostek w trzech wariantach mocy:
- 1.6 90 KM
- 1.6 115 KM
- 1.8 130 KM
W tym przypadku można było liczyć na silnik o kompromisowej mocy. Jego uzupełnieniem jest 5-biegowa przekładnia manualna przekazująca cały potencjał na oś tylną. Mimo dość skromnej wartości, seryjne auto oferowało bardzo dobrą dynamikę.
Wszystko za sprawą masy własnej poniżej jednej tony. Sprint do pierwszej setki zajmował 8,2 sekundy, a prędkość maksymalna wynosiła 185 km/h. Po przeróbkach można jednak spodziewać się znacznego pogorszenia tych rezultatów, ale nie o dynamikę chodziło autorowi projektu…