Włosi nie są skorzy do szybkiego usuwania spalinowych układów napędowych, ale zamierzają powoli zmierzać w stronę elektryfikacji. Oto kolejny krok w tę stronę.
Przed Państwem Lamborghini Urus SE, które ma przyciągnąć do salonów zupełnie nowych klientów. Puryści mogą kręcić nosami, ale po zapoznaniu się z danymi technicznymi trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia do działań producenta.
Zacznijmy od tego, że auto ma zaktualizowany design, co zdradza już sam front, gdzie pojawiły się węższe reflektory, przeprojektowana maska i zderzak będący jednym wielkim wlotem powietrza. Według nas, wygląda naprawdę dobrze.
Tył samochodu też ma swój oryginalny sznyt. Niewielkie lampy osadzono pomiędzy charakterystycznymi przetłoczeniami klapy bagażnika i w sąsiedztwie czarnego dekoru o ciekawej fakturze. Na samym dole znajdują się cztery końcówki układu wydechowego (po dwie na stronę) oraz dyfuzor.
Detalem świadczącym o inności tej wersji napędowej jest dodatkowa klapka umieszczona po przeciwnej stronie, niż wlew paliwa. Zasłania gniazdo ładowania. Najważniejsze, że nie zwraca na siebie uwagi.
Lamborghini Urus SE – dane techniczne
Co wiemy na temat tego układu napędowego? Całkiem sporo. Fundamentem pozostało czterolitrowe, podwójnie doładowane V8, które generuje 612 koni mechanicznych. Jego uzupełnieniem jest jednostka elektryczna rozwijająca 189 koni mechanicznych. Potencjał systemowy tego układu to dokładnie 802 konie mechaniczne.
>Myślisz, że to czerwone Lamborghini Aventador? Będziesz w szoku
Jak łatwo wywnioskować, silnik na prąd znajduje się przy tylnej osi. Napęd na wszystkie koła radzi sobie z przenoszeniem tych potężnych wartości. Osiągi są bardzo dobre. Sprint do setki zajmuje 3,4 sekundy, co zbliżą SUV do sportowych coupe, które są znacznie mniej użyteczne i praktyczne.
Jako że to hybryda plug- in, układ obejmuje spory akumulator trakcyjny. Jak wynika z danych technicznych, ma 25,9 kWh. To sprawia, że Lamborghini Urus SE jest w stanie pokonać około 50 kilometrów w trybie zero-emisyjnym.
W porównaniu do wersji stricte spalinowej, pierwsze 100 kilometrów ma oznaczać redukcję emisji CO2 o nawet 80 procent. Po rozładowaniu baterii jest już gorzej, ale kto by chciał tyle jeździć… Oficjalny debiut tego auta obędzie się podczas Salonu Samochodowego w Pekinie.