Takiej kolejności na mecie raczej nikt się nie spodziewał. Jedno wydarzenie na torze okazało kluczowe dla przebiegu amerykańskiego wyścigu.
Lando Norris zwyciężył w Grand Prix Miami! Wykorzystał szansę, którą tak naprawdę ofiarował mu Kevin Magnussen. Duński kierowca uderzył w bolid Williamsa, co owocowało nie tylko karą, ale też znacznie mniej kosztownym pit stopem dla Brytyjczyka w McLarenie.
Stracił na tym Verstappen, który miał największe szanse na zwycięstwo. Okazało się jednak, że maszyna Red Bulla nie prowadzi się najlepiej na twardych oponach. Holender zgłaszał kłopoty z prowadzeniem. Nie mógł więc nadrobić strat do nowego lidera wyścigu. Mimo tego, dojechał na metę jako drugi.
Trzecie miejsce zdobył Charles Leclerc. Monakijczyk miał niezłe tempo i uniknął błędów. Jego kolega z zespołu skończył na czwartej pozycji. I był to szczęśliwy wynik biorąc pod uwagę kontakt z Piastrim.
Lando Norris wygrał, Piastri na końcu
Wspomniany kontakt Piastriego z Sainzem odebrał jakiekolwiek szanse temu pierwszemu. Młody Australijczyk świetnie rozpoczął wyścig i przez chwilę nawet prowadził, ale neutralizacja oraz zderzenie z Hiszpanem poskutkowało koniecznością wymiany przedniego skrzydła. To sprawiło, że spadł na koniec stawki – skończył daleko od strefy punktowej.
Hamilton i Russell mieli problemy z bolidami, ale ostatecznie dojechali w pierwszej dziesiątce – podobnie jak Tsunoda, Perez i Alonso. Warto dodać, że Aston Martin nie miał dziś tempa. Hiszpański mistrz dojechał pod koniec drugiej piątki, a Stroll mieszał się z Sauberem Zhou i Williamsem Albona – daleko od punktów.
>Netflix zapowiada serial o kultowym kierowcy F1. Przed widzami sześć odcinków
Magnussen spowodował kolizję z Sargeantem, ale nietrudno dojść do wniosku, że młody Amerykanin i tak jest blisko końca swoich startów. Niewykluczone, że jeszcze w tym sezonie może go zastąpić młody talent z Mercedesa.
O słabym rezultacie może też mówić Ricciardo. Sprint pojechał świetnie, ale w wyścigu nie miał ani szczęścia, ani tempa. W efekcie skończył trzeci od końca. Warty odnotowania jest występ Ocona, który dowiózł pierwszy punkt dla Alpine.