Ekscentryczny prezenter telewizyjny i największy gwiazdor programów motoryzacyjnych udzielił wywiadu, w którym ujawnia kilka ciekawych szczegółów dotyczących przyszłości – nie tylko swojej.
Jeremy Clarkson bywa kontrowersyjny, ale nie można odmówić mu trafnych spostrzeżeń na różne tematy. Najczęściej ocenia i opisuje politykę, media i motoryzację, co zazwyczaj wywołuje falę kolejnych wypowiedzi – zarówno tych bardziej, jak i mniej przychylnych mu osób.
Tym razem postanowił wypowiedzieć się dla The Times, co odbiło się szerokim echem. 64-letni prezenter wyjawił kilka faktów związanych z trendami samochodowymi, własną karierą i kręceniem programów w różnych zakątkach świata.
Clarkson w swoim stylu
Kilka miesięcy temu sam powiedział, że to już koniec jego roli w The Grand Tour, co jest równoznaczne z utraceniem widowni i zainteresowania. Amazon z pewnością nie popełni tych samych błędów, co Top Gear, bo jest to kosztowne – i finansowo, i wizerunkowo.
„Zrobiliśmy wszystko, co można zrobić z samochodem. Kiedy spotkaliśmy się w temacie przyszłych działań, ludzie po prostu rozkładali ręce” – oznajmił Clarkson. To oznacza, że doszło do wypalenia lub utraty kreatywności, która wprowadziłaby świeżość. Gdy nie ma pomysłu na kolejne odcinki, trudno oczekiwać kontynuacji.
Co ciekawe, 64-letni Brytyjczyk zdradził także kulisy swojej pracy w The Grand Tour. Kręcenie odcinków tego programu „wymaga niezwykłego wysiłku fizycznego (…) kiedy jesteś niesprawny, gruby i stary, tak jak ja”. Jeremy nie byłby sobą, gdyby komuś nie wbił szpilki: „Jeśli jesteś Bearem Gryllsem, idziesz do hotelu – na Saharze nie ma żadnych hoteli”. Przypomnijmy, że Grylls to słynny prezenter prowadzący program o przetrwaniu w najtrudniejszych warunkach.
>James May otwarty na nowy program moto. „Nigdy nie było lepszego momentu”
Brytyjski dziennikarz motoryzacyjny najpewniej stracił pasję do tej części swojej pracy. Wspomniał nawet o Jamesie Mayu, który uważa, że to najbardziej interesujący czas w przemyśle motoryzacyjnym. Stwierdził jednak, że zmiana trendu nie oznacza wprowadzania interesujących produktów.
„Samochód elektryczny nie różni się niczym od zamrażarki skrzyniowej czy kuchenki mikrofalowej. Nie ma w sobie blasku ani ekscytacji”. Pozwolił sobie podsumować stwierdzając, iż auto na baterie bardziej pasuje do mediów pisanych. I może mieć sporo racji.
Nie cierpi na brak pracy
Clarkson nie musi niczego robić dla pieniędzy, ponieważ dysponuje bardzo dużym majątkiem. Może wybierać to, czym chce się zajmować. Wbrew pozorom, jest tego sporo. Prowadzi brytyjską edycję milionerów oraz pisze trzy felietony tygodniowo.
Na tym oczywiście nie koniec. Trwają prace nad kolejnym sezonem „Farmy Clarksona”, czyli jego pracy na gospodarstwie rolnym. Warto dodać, że 64-latek podchodzi do tego poważnie – na tyle, na ile jest w stanie. Krótko mówiąc, nie pozuje jedynie przed kamerą, tylko stale wykonuje niezbędne czynności.
Czy Jeremy wróci kiedyś do pomysłu programu motoryzacyjnego? No cóż, młodszy nie będzie, podobnie jak Hammmond i May. Tej trójki z pewnością brakuje, ale jeżeli miałoby to mieć formę „odgrzewanego kotleta”, to lepiej poświęcić czas innym projektom.