w

Chińskie marki wkrótce podbiją Europę. Trzeba „podziękować” lobbystom i politykom

Chińskie marki wkrótce podbiją Europę
Chińskie marki wkrótce podbiją Europę. Trzeba "podziękować" lobbystom i politykom

Trudno sobie wyobrazić trudniejszą sytuację geopolityczną, niż ta aktualna. Na tym etapie każdy kraj może mieć konflikt z każdym, co jest związane z bezpośrednimi lub pośrednimi powiązaniami – politycznymi, ekonomicznymi, gospodarczymi i innymi.

Przemysł motoryzacyjny może wydawać się przy tym wszystkim bardzo małym światem, ale odzwierciedla pewne tendencje, które można zaobserwować w niemal każdej dziedzinie. Nietrudno dostrzec, że chińskie marki zaczynają nie tyle doganiać renomowanych producentów, co ich wyprzedzać. Poważnie.

Od razu warto zaznaczyć, że to temat na obszerną książkę, dlatego ten tekst należy traktować jedynie jako wstęp do całej historii. I tu musimy poruszyć temat samochodów elektrycznych. Ekologiczne lobby robi wszystko, by wyparły dotychczas stosowane technologie. W krajach Unii Europejskiej już w 2035 roku ma obowiązywać zakaz sprzedaży nowych aut spalinowych, co wydaje się absurdem na tym etapie rozwoju.

Chińskie marki wkrótce zdominują rynek

Pojazdy na prąd mają swoje zalety, ale nie brakuje im również wad. Przykłady? Jest co najmniej kilka fundamentalnych. Pierwsza z nich to cena zakupu. Dziś stanowią często znacznie większy wydatek, niż spalinowy odpowiednik. Tak, wiemy, że Tesla ma nową politykę cenową, ale to dziś jedyna taka firma. Poza tym, to wciąż duży wydatek dla przeciętnego Polaka. Jesteśmy również ciekawi, jak będzie wyglądał rynek wtórny. Czy używane auta elektryczne mające 10 lat będą nadawały się do użycia, jak spalinowe? Czas pokaże.

Drugi argument to użytkowanie. Jeżeli kierowca nie ma dostępu do taniego i szybkiego źródła energii, to czeka go wyższa logistyka, by planować ładowanie i nie tracić na tym dużych pieniędzy. Możemy jednoznacznie stwierdzić, że samochody elektryczne są dziś dedykowane osobom posiadającym własne źródło prądu (np. wallbox w miejscu zamieszkania). Nie bez znaczenia jest też poukładany harmonogram dnia. Nagłe wyjazdy i brak energii w akumulatorze są nie do pogodzenia, bo uzupełnianie energii trwa.

Chińskie marki wkrótce podbiją Europę
Zeekr 001 FR przyspiesza do setki w 2 sekundy, czego nie robi żaden europejski samochód

Kolejny ważny wątek to ekologia, która jest kluczowym argumentem polityków i lobbystów. W sieci znajdziemy szereg badań mówiących o tym, że to zła i dobra droga. Jest więc zarówno grono zwolenników, jak i przeciwników.

Spójrzmy jednak na to uwzględniając proste fakty. Auta elektryczne są ciężkie. Za ciężkie. Skoro tak, to muszą zużywać więcej energii, niż musiałyby, gdyby ważyły mniej lub tyle, co samochody spalinowe. Konsekwencje tego są większe – szybsze zużycie opon i klocków hamulcowych to też problemy ekologiczne.

>58 procent chińskich marek ma mniej, niż 10 lat. Ekspansja samochodowa dopiero się zaczyna

Jeżeli więc jakiś „elektryk” ma dziś sens z perspektywy ekologii i jazdy na krótkich dystansach, to będzie to małe, lekkie auto – na przykład Dacia Spring. Tak, prowadzi się kiepsko, jest słabo wykonana i bardziej przypomina Melexa, niż porządny samochód, ale za to nie zużywa dużo energii, klocków czy opon. A o to przecież chodzi, prawda? Problem w tym, że nie jesteśmy tego pewni, skoro producenci mogą wypuszczać na rynek 2,5-tonowe auta elektryczne. To nie współgra z założeniem.

I tu przechodzimy do tematu wywołanego na początku. Chiny mają lepszy dostęp do surowców, ogromny kapitał i stały się fabryką świata. Przez wzrastające koszty produkcji na Starym Kontynencie i w Ameryce, popularne firmy przeniosły się właśnie tam. Tym samym napędziły nie europejską, a azjatycką gospodarkę.

>Japońskie marki tracą klientów Chinach. Zyskują rodzime modele

Jeżeli dołożymy do tego błyskawiczny rozwój technologiczny i dostosowywanie przepisów pod chińskie możliwości, to musimy zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Co z tego, że Peugeot, BMW czy Ford mają długoletnie tradycje i doświadczenia, skoro muszą zmienić strategie o 180 stopni i wejść do gry od zera? Europejczycy nie mają w tym interesu. Czyste powietrze? Transport i cała branża motoryzacyjna nie stanowi kluczowego problemu w kontekście globalnego zanieczyszczenia. Warto dodać, że przy tym wszystkim wygaszane są elektrownie atomowe i wzrastają koszty poboru energii.

Podsumowując, produkcja wyłącznie samochodów elektrycznych jest na korzystna dla Chin, a nie Europy. Ma to związek z rozwojem gospodarczym, kosztami wytwarzania oraz dostępem do surowców. To, jak duży postęp zrobiły chińskie marki widać po takich tuzach jak Geely, BYD czy Nio. Zresztą, wystarczy zobaczyć, że w Chinach istnieje kilkadziesiąt poważnych marek sprzedających sporą liczbę aut. Tak, kilkadziesiąt. A jeszcze do niedawna to skuter był tam przejawem luksusu.

Ktoś może powiedzieć, że to żaden problem. Jeśli auto chińskie będzie lepsze, to przecież można je kupić. A teraz wyobraźmy sobie, że sprzedaż aut europejskich spada przez tę „proekologiczną” politykę. Konsekwencje? Zmniejszenie produkcji, zwalnianie pracowników fabryk, wzrost cen i stopniowe wycofywanie potentatów z rynku, które będzie dodatkowym gwoździem do trumny. Czy chcemy być skansenem premium i wzorem do naśladowania, którego nikt nie naśladuje? Odpowiedź wydaje się oczywista. Pytanie tylko, czy już nie jest za późno.

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Toyota Century SUV 2024

Toyota pokazała SUV-a z przesuwnymi drzwiami. Skojarzenia? Lata 90. wieczne żywe!

Avatr 12

Avatr 12, czyli kolejne chińskie auto, które zawstydzi renomowane marki