Wyjątkowo drogi numer rejestracyjny: Ktoś zapłacił za niego więcej, niż za dom

Pasja do motoryzacji ma różne oblicza. Niektórzy zwracają uwagę na każdy, nawet najmniej istotny szczegół, dlatego wszystko może okazać się cenne.

Tak też jest z tablicami rejestracyjnymi. W naszym kraju można udać się do urzędu i zapłacić wielokrotność bazowych kosztów, by spersonalizować tablice. Nie ma oczywiście pełnej samowolki, ale i tak użytkownicy wykazują się dużą kreatywnością w wymyślaniu „blach”. Z takiego rozwiązania korzystają także niektóre firmy, które starają reklamować się na różne sposoby.

Rejestracja za 170 tysięcy dolarów

Przy obecnym kursie to niemal 650 tysięcy złotych. Za takie pieniądze można wybudować całkiem ładny dom pod miastem. Tymczasem ktoś zainwestował tyle w tablice. Miało to miejsce w Wielkiej Brytanii, gdzie istnieje możliwość sprzedawania tych elementów.

O jaką rejestrację chodzi? Bardzo krótką: „0 10”. Historia głosi, że taki numer przypadł mężczyźnie, który był dziesiąty w kolejce po „blachy”, kiedy pojawiła się taka okoliczność w 1902 roku w Birmingham.

Pierwotny właściciel urodził się w 1874 roku. Posiadał hurtownię papierniczą. Po jego śmierci w 1955 roku, tablice przypadły Barry’emu Thompsonowi. Bardzo ciekawy spadek od wujka, prawda? Chyba każdy chciałby odziedziczyć coś takiego. Baryy był wielkim fanem tych „numerów”, dlatego zdobiły jego Jaguara, MINI, Austina i Forda. Mężczyzna zmarł w 2017 roku.

Następnie przypadły jego synowi, który w miniony weekend postanowił wystawić je na aukcji. Licytacja była zacięta. Skończyło się na wspomnianej wyżej kwocie. Kto wie, może wartość tych tablic jeszcze wzrośnie.