Roboty drogowe z pewnością nie są miłym doświadczeniem dla kierowców. Trzeba jednak trochę przecierpieć, żeby mogło być lepiej.
To nie oznacza, że można pozwalać decydować własnej niecierpliwości. Pośpiech jest zawsze złym doradcą. Ten bielski przykład ujawnia, że chwilami brakuje nam spokoju. Kierowcy pokazali, gdzie mają przepisy obowiązujące na remontowanym fragmencie jezdni. W pewnym stopniu można wyjaśnić ich zachowanie, choć nie jest to żadne usprawiedliwienie.
Mogło się wydawać, że ruch wahadłowy nie ma w tym miejscu żadnego sensu. Szerokość nawierzchni pozwalała na bezproblemowe zmieszczeni pojazdów jadących w obu kierunkach – równocześnie. Skąd więc takie rozwiązanie?
Roboty nie trwają całą dobę
W Polsce trudno spotkać prace drogowe, które odbywają się na trzy zmiany (a szkoda). Zazwyczaj, to standardowe dniówki, dlatego przed wieczorem rzadko spotyka się panów w odblaskowych kamizelkach.
Tak też było w tym przypadku. Gdyby roboty trwały, to ruch wahadłowy miał sens, ponieważ część jezdni zajmowali pracownicy oraz maszyny. Po upływie czasu pracy, sprzęt został zabrany, a robotnicy poszli odpocząć. Została jedynie sygnalizacja świetlna, która przyda się kolejnego dnia.
Każdorazowe ściąganie świateł byłoby czasochłonne, dlatego kierowcy muszą chwilowo z tym żyć. Pozostaje mieć nadzieję, że prace odbywające się na tym fragmencie ulicy zostaną szybko zakończone i uczestnicy ruchu będą mogli cieszyć się nową nawierzchnią.