Nie jest tajemnicą, że w Polsce wciąż zdarzają się bardziej „tolerancyjni” diagności, którzy przymykają oko na różne niedoskonałości pojazdu.
W niektórych przypadkach jest to jednak bardzo ryzykowne. Stan części pojazdów dopuszczonych do ruchu woła o pomstę do nieba. Czasami nie trzeba długo czekać na efekty. To urwanie tylnej osi podczas jazdy jest tego przykładem.
Zacznijmy od tego, że ten istotny podzespół należał do dwuosiowej przyczepy-lawety, na której mógł znajdować się bardzo ciężki załadunek. Gdyby do takiego zdarzenia doszło przy dużej prędkości, skutki mogłyby okazać się wręcz tragiczne.
Urwanie tylnej osi – jakim cudem?
Odkręcenie śrub i mocowań należy wykluczyć. Najbardziej prawdopodobny scenariusz to zaniedbania właściciela pojazdu i „przyklepanie’ przeglądu przez nie do końca odpowiedzialnego diagnostę.
>Nieudany rozładunek. Sportowy Jaguar spadł z lawety i uszkodził Nissana GT-R (wideo)
Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce zdarzenia powinni dokładnie sprawdzić, kiedy ostatni raz doszło do przeglądu pojazdu. Wnikliwa analiza może przynieść odpowiedzi na nurtujące pytania w tym przypadku.
Urwanie tylnej osi lawety nastąpiło podczas pokonywania skrzyżowania. Prędkości były skromne, dlatego udało się uniknąć kolizji z innymi pojazdami. Jeżeli podobna historia wydarzyłaby się na autostradzie lub drodze szybkiego ruchu, to efektem mógłby być poważny wypadek.
Pamiętajmy, by dbać o własny sprzęt i nie generować takiego ryzyka. Nie warto narażać siebie i innych na tak duże niebezpieczeństwo. „Tolerancyjnym” diagnostom zalecamy natomiast nieco poważniejsze podejście do tematu. Psują bowiem wizerunek całej branży, w której znajdują się zarówno staranni, jak i życzliwi ludzie.