To bez wątpienia jeden z najbardziej pożądanych samochodów na tej planecie. Wkrótce zostanie sprzedany, a jego cena może przekroczyć granice absurdu.
To ciekawe, ile ludzie są w stanie zapłacić za coś, co mogłoby kosztować znacznie mniej, gdyby było wyceniane na podstawie samych materiałów. Tu liczy się jednak oryginalność, unikatowość oraz historia. To wszystko sprawia, że to może być najdroższe auto świata.
Ile wynosi aktualny rekord? Lepiej usiądź. Na aukcji w 2018 roku sprzedano pewien włoski model za 48 405 000 dolarów, czyli równowartość 202 816 950 złotych (kurs 4,19). Mówimy więc o kwotach, za które można mieć prawie wszystko, co jest możliwe do nabycia.
Mimo naprawdę ogromnych liczb, istnieje stosunkowo duże grono kolekcjonerów, które jest w stanie wyłożyć takie pieniądze na pojazd. Wbrew pozorom, dziś już bardziej chodzi o inwestycję aniżeli posiadanie czegoś wyjątkowego. Mówiąc wprost, potencjalny nabywca potraktuje swój nabytek jako lokatę kapitału i za jakiś czas zdoła na nim zarobić.
Najdroższe auto świata – ponownie włoskie
Poprzedni rekord należy do Ferrari 250 GTO. Co ciekawe, ten który jest właśnie zapowiadany, też może zdobyć ten sam model. Jaka jest historia tego egzemplarza? Z pewnością cenna z perspektywy kolekcjonerskiej.
Prezentowane Ferrari 250 GTO, w odróżnieniu od innych sztuk, zostało wyposażone w czterolitrowy silnik V12, by w 1962 roku wystartować zgodnie z nowymi zasadami serii wyścigowej. Przypomnijmy, że większość tych modeli posiadało trzylitrową jednostkę.
Co więcej, potencjalnie najdroższe auto świata nie zostało sprzedane prywatnemu klientowi. Pozostało w rękach włoskiej marki, by trafić do fabrycznego zespołu Scuderia Ferrari.
Pierwszy wyścig to 24-godzinne zmagania na Nürburgringu w 1962 roku. Piękne 250 GTO zdobyło drugie miejsce w klasyfikacji generalnej oraz pierwsze w swojej klasie.
>Ten piękny model powstał w liczbie 20 sztuk. Niewielu go zna
Aby zapewnić widoczność podczas startu w Le Mans, auto zostało doposażone w dodatkowe światłą drogowe, które są nadal obecne. Wspomniany, czterolitrowy silnik V12 generował natomiast 390 koni mechanicznych.
Niestety, ten wyścig nie okazał się szczęśliwy. Mimo czwartego miejsca w kwalifikacjach, nie udało się odnieść sukcesu. Powodem było przegrzanie jednostki napędowej.
Gdy fabryczny zespół zmienił strategię, auto zostało przywrócone do seryjnej specyfikacji. Pod maskę wrócił silnik 3.0 V12, który znajduje się tam po dziś dzień.
Auto było sprzedawane kilka razy. W 1985 roku trafiło w ręce fana sportu motorowego z Ohio, który używał go do jazdy w wyścigach modeli zabytkowych i różnych konkursach. Warto podkreślić, że na jednym z nich, Ferrari 250 GTO zdobyło nagrodę Best-of-Show. Ten tytuł przyznano w 2011 roku podczas Amelia Island Concours d’Elegance.
To pierwszy raz od niemal 38 lat, kiedy ta sztuka trafia na rynek. Zostanie zlicytowana podczas aukcji RM Sotheby’s. Jak wynika z przekazanych informacji, wraz z samochodem sprzedawana jest pełna dokumentacja fabryczna z arkuszami konstrukcyjnymi, które dotyczą przygotowań do wyścigów na Nürburgringu i w Le Mans.
Przewidywania specjalistów są rzekomo ostrożne, a i tak mówi się o kwocie, która wyraźnie przekracza 50 milionów dolarów. Podejrzewamy, że rywalizacja o ten egzemplarz będzie naprawdę zacięta.