Do kolejnego niebezpiecznego zdarzenia doszło na drodze ekspresowej numer 8 na odcinku Marki-Warszawa.
Zacznijmy od tego, że w ciągnikach siodłowych nie ma tak dobrej widoczności, jak niektórym mogłoby się wydawać. Wszystko za sprawą wysokości utrudniającej dostrzeżenie przeszkód znajdujących się tuż obok.
Mowa oczywiście o znacznie niższych pojazdach, które są w tak zwanej martwej strefie. W przypadku zwykłego auta osobowego to znacznie mniejszy obszar. Kierowcy pojazdów ciężarowych stosują dodatkowe lusterka, ale i tak nie można liczyć na idealną perspektywę.
Niebezpieczeństwo na S8
Konsekwencją braku dostrzeżenia innego samochodu wydają się oczywiste. Są nimi kolizja lub wypadek – w zależności od okoliczności. W tym przypadku udało się zapobiec tragedii i poważnej utracie zdrowia, co jest najważniejsze.
Kierowca TIR-a nie dostrzegł jadącego tuż obok Peugeota. Postanowił zmienić pas w chwili, gdy francuskie auto znajdowało się w okolicy kabiny większego pojazdu. Doszło do kontaktu, w wyniku którego mniejszy samochód wpadł w poślizg, przeciął dwa pasy i ustawił się tyłem do kierunku jazdy.
Tym samym znalazł się na torze jazdy użytkownika niemieckiego SUV-a, który był już w trakcie zmiany pasa na środkowy. Jego refleks pozwolił na przyspieszenie wykonania manewru przy zachowaniu stabilności pojazdu. To zapobiegło kolejnemu zderzeniu, które mogłoby wygenerować znacznie większą energię, a co za tym idzie – niebezpieczeństwo dla uczestników.
Jezdze na codzien Duzym i w tej sytuacji to osobowka sie pierdo……lila jakby z 20 ton ciagla. Winni sa instruktorzy jazdy i caly ten chory system nauki. Ucza jezdzin po miecie ocierajac sie o krawezniki przy 40 a gdzie dynamika jazdy zdecydowanie. Wogole Głąbów nie uczą wlączania sie do ruchu na autostradach czy S -.kach . Tiry jezdza tylko max 90 i mile byloby widziane zeby te minimum jezdzily osobowki. Masakra