Siła natury nie ma granic. Niektóre anomalia niosą więc za sobą bardzo poważne konsekwencje.
Tak też było tym razem, kiedy 1 sierpnia załamanie pogody doprowadziło do licznych strat materialnych w Kanadzie. Jednym ze skutków była Tesla zniszczona przez gradobicie. Co ciekawe, jej użytkownik był akurat w drodze, gdy wszystko się zaczęło.
Mężczyzna jechał autostradą Królowej Elżbiety II w pobliżu miasta Red Deer (prowincja Alberta). Russ Osborne, bo o nim mowa, nie spodziewał się takich następstw. Niebo zmieniło się błyskawicznie i zasypało ziemię lodowymi kulami.
Tesla zniszczona przez gradobicie
Osborne, podobnie jak inni kierowcy, zatrzymał się i czekał na rozwój sytuacji. Niestety, burza nie ustępowała. Wszystko trwało blisko 10 minut. Kanadyjczyk nie wychodził z samochodu i był to najlepszy z możliwych pomysłów. Uderzenie takim „pociskiem” w głowę mogłoby doprowadzić do poważnych obrażeń.
Grad miał wielkość piłek tenisowych, co zwiastowało kłopoty. Na nagraniu widać, jak przednia szyba ulega jego sile, co jasno wskazuje, jak duże było to niebezpieczeństwo. W kabinie było już mokro, ale względnie bezpiecznie, choć szklany dach też nie przetrwał.
W końcu gradobicie ustało, a użytkownik mógł ocenić straty. Tesla zniszczona przez gradobicie raczej wróci na drogi (układ napędowy został nietknięty), ale koszty naprawy będą horrendalne. Praktycznie każdy element karoserii został wgnieciony i to w znaczącym stopniu. Reflektory są rozbite, podobnie jak kierunkowskazy. Przy porcie ładowania brakuje części.
Krótko mówiąc, auto przeszło mały Armagedon. Jak wynika z informacji uzyskanych od lokalnych mediów, gradobicie zniszczyło tamtego dnia ponad 70 pojazdów. Warto dodać, że Tesla była ubezpieczona, dlatego koszty naprawy pokryje polisa. Niemniej jednak wartość pojazdu spadnie, a renowacja na pewno potrwa.