Samochody elektryczne amerykańskiego producenta są niewątpliwie niezwykle nowoczesne i posiadają szereg systemów bezpieczeństwa.
Wśród tych najciekawszych znajduje się oczywiście Autopilot, który minimalizuje obowiązki kierowcy. W sprzyjających warunkach wymusza na nim jedynie kontrolowanie sytuacji – pozostałe zadania wykonują dziesiątki czujników i komputer sterujący. Dzięki nim auto utrzymuje się na pasie ruchu, wytraca prędkość w chwili zagrożenia i przyspiesza, gdy pojawia się odpowiednia przestrzeń.
Tesla potrafi także unikać kolizji lub niwelować jej skutki. Gdy system wykryje zagrożenie, może rozpocząć gwałtowne hamowanie lub ominąć przeszkodę. Niestety, czujniki nie zawsze są skuteczne (nie pod każdym kątem), czego przykładem może być ta sytuacja.
Zderzenie z TIR-em
Kierowca elektrycznego auta poruszał się lewym pasem. Gdy znajdował się na wysokości TIR-a, doszło do kolizji. Sprawcą był użytkownik wielotonowego zestawu, który postanowił zmienić tor jazdy w złym momencie – mając w martwym punkcie pojazd osobowy.
Jak już wspomnieliśmy, żaden ze „wspomagaczy bezpieczeństwa” nie zdołał wykryć w porę zagrożenia. I nie jest to nic zaskakującego. W końcu to człowiek powinien odpowiadać za kontrolę i zachowanie pojazdu. Tesla wypadła z drogi, przecięła barierki i zatrzymała się na pasie zieleni pomiędzy jezdniami.
Amerykański samochód został poważnie uszkodzony z każdej strony. Straty są na tyle poważne, że naprawa może okazać się zupełnie nieopłacalna. Duże prawdopodobieństwo, że szkoda jest całkowita i dojdzie do kasacji.
Czy można było uniknąć wypadku?
Na nagraniu widać, że kierowca TIR-a miał włączony kierunkowskaz. Teoretycznie, osoba prowadząca Teslę mogła go przepuścić, gdyby spodziewała się zmiany pasa ruchu. Dało się zatem uniknąć zderzenia, ale winę i tak ponosi użytkownik ciężkiego zestawu.