Pamiętacie protesty i agresję wobec kierowców pracujących w Polsce dla nowych, tańszych przewoźników? Sytuacja została ustabilizowana przez nowelizację przepisów, ale nie we wszystkich państwach jest tak samo.
Oto historia, która miała miejsce na jednej z greckich wysp. Szał taksówkarzy na Rodos spowodował ogromne straty materialne. Przyczyna okazała się taka, jak można było przewidywać, czyli ekonomiczna.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że zaczęło się od pobierania mniejszych opłat, niż te, które są dozwolone w przypadku kursu na lotnisko. Sytuacja była na tyle zaogniona, że taksówkarze zdecydowali się na odwet.
Szał taksówkarzy na Rodos
Nagranie i zdjęcia wykonane przez tamtejsze media pokazują absolutną dewastację pojazdów przed lokalami Ubera na Rodos. Dla przykładu, Volkswagen T-Roc i Volvo XC40 zostały przewrócone na dachy. W licznych samochodach wgnieciono karoserie i powybijano szyby.
Warto podkreślić, że nie były to stare rupiecie, tylko stosunkowo nowe i wartościowe auta, wśród których znalazły się też Mercedesy CLA i GLA, Peugeot 3008 oraz Skoda Octavia. Do zdarzenia doszło 27 kwietnia i sprawcy nie zostali ustaleni.
>Dyskryminacja płacowa wśród taksówkarzy „z aplikacji”? Profesor prawa nie ma wątpliwości
Grecki oddział Ubera potępił akty dewastacji i będzie współpracować z władzami wyspy nie obawiając się ani gróźb, ani przemocy. Z kolei związek taksówkarzy nie zamierza odpuszczać i utrzyma sprzeciw wobec obecności Ubera na Rodos. Nie wspomniał słowem o aktach dewastacji, co akurat nie jest zaskoczeniem.
Wszystko miało zacząć się od konfliktu między taksówkarzem a kierowcą Ubera, który łamał przepisy ruchu drogowego. Niewykluczone, że tworzył bardzo duże zagrożenie. Został jednak nagrany, dlatego policja doprowadziła do jego aresztowania. Dwóch kolejnych kierowców Ubera trafiło do aresztu za oferowanie zniżek za kurs na lotnisko. Według nieoficjalnych informacji, pobierali jedynie 20 euro zamiast stawki minimalnej wynoszącej 36 euro.
Ktoś może uznać, że każdy ma prawo oferować tańszy przejazd, jeżeli tylko jest to dla niego opłacalne. Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana. Dla przykładu, licencja na taksówkę w Atenach może kosztować nawet 100 tysięcy euro. Tymczasem Uber Grecce oferuje znacznie prostsze i tańsze rozwiązania, by wykonywać praktycznie taką samą pracę. Nic więc dziwnego, że taksówkarze organizują protesty i sprzeciwiają się nieuczciwej polityce.
Czy sytuacja zostanie rozwiązana pokojowo? Na to już za późno. Z pewnością potrzebna jest aktualizacja prawa, która albo uprości zasady taksówkarzom, albo je zaostrzy kierowcom Ubera, by konkurencja był uczciwa ekonomicznie.