Producenci stosują coraz bardziej ekwilibrystyczne sztuczki, by zarobić więcej pieniędzy lub zniwelować straty. Swego rodzaju abonament na dodatkowe opcje to jeden z najbardziej kontrowersyjnych pomysłów.
Niestety, niektórzy w to brnął, czego kolejnym przykładem jest marka z Ingolstadt. Subskrypcja wyposażenia w Audi ma zostać rozszerzona poza modele z serii e-tron. Może więc objąć hybrydy i samochody spalinowe.
Niedawno pisaliśmy także o BMW, które na wybranych rynkach oferowało płatne podgrzewanie foteli. Klient nabywał auto z konkretnym elementem i musiał za niego cyklicznie płacić – jakby był jedynie dzierżawcą. Tak, to absurd.
Subskrypcja wyposażenia w Audi
Zwróciliśmy uwagę na Audi, ponieważ urzekła nas argumentacja, o której piszą zagraniczne media. Niemiecka firma twierdzi, że nie jest to sposób na zarabianie pieniędzy, tylko odpowiedź na aktualne zapotrzebowanie klientów. No pewnie, każdy przecież chce płacić więcej niż raz za to samo…
Co ciekawe, „funkcje na żądanie” mają być dostępne za pomocą aplikacji myAudi, co wyeliminuje konieczność wizyty u dealera lub w serwisie. Krótko mówiąc, nie wymagają fizycznych ingerencji czy instalacji dodatkowego sprzętu.
To też oznacza, że mogłyby zostać aktywowane w aucie od razu, bo są dostępne. Żeby z nich skorzystać, będzie trzeba jednak zapłacić. „Dzięki naszej nowej architekturze elektronicznej wprowadzimy więcej ofert funkcji na żądanie i, jak zobaczycie, z roku na rok będziemy wprowadzić nowe rozwiązania” – oznajmił dyrektor techniczny Audi, Oliver Hoffman. Według niego, w przyszłości będzie to norma.
Przypomnijmy, że dziś w takiej ofercie niemieckiego producenta znajdują się między innymi: pakiet LED Matrix, animacje świetlne oraz półautonomiczne parkowanie.
>Audi Q4 e-tron 2024. Piękne wciąż nie jest, ale można je szybciej naładować
Przemysł motoryzacyjny i producenci mogą próbować kreować własną rzeczywistość, ale usługa subskrypcji w wielu przypadkach wydaje się przesadą i nabijaniem w butelkę. Rozumiemy, że można odpłatnie aktualizować mapę nawigacji, ale płacenie drugi raz za coś, co już kupiliśmy podczas nabycia auta to coś, co zakrawa o celową manipulację pod wątpliwym pretekstem. Czy jest to zgodne z prawem? Podejrzewamy, że specjaliści poradzą sobie z obroną interesów producentów.
Jak więc obronić się przed czymś takim? Klient nie musi kupować auta producenta, który stosuje taką taktykę. Póki co jest jeszcze taka możliwość. Nigdy jednak nie wiadomo, kiedy wszyscy pójdą w tę samą stronę…
trzeba będzie się wyspecjalizować w aktywowaniu usług bez subskrypcji. Skoro sprzęt fizycznie jest to tylko trzeba go uruchomić.
Jeśli coś aktywowane jest elektornicznie to nie będzie to absolutnie żaden problem. Trzeba będzie się liczyć z utratą gwarancji oczywiście, ale 2 lata bez podgrzewania tyłka można wytrzymać.
Co za czasy swoją drogą, kiedyś tworzyło się cracki do gier, żeby ją aktywować a teraz trzeba będzie robić to samo do samochodu…