Jak sugerują wyniki sprzedaży, polscy klienci naprawdę doceniają azjatyckie samochody. W rankingach dominują japońskie modele, ale te koreańskie mają coraz więcej do zaoferowania.
Poszukując oferty z rynku wtórnego należy skupić się na własnych priorytetach. Jeżeli wśród głównych oczekiwań są miejski charakter, prosta konstrukcja i niezłe wyposażenie, można przyjrzeć się temu modelowi. To sprawdzone auto za 45 tysięcy złotych może okazać się dobrym wyborem. Mimo że nie jest to najmłodsza konstrukcja, bardzo dobrze utrzymuje wartość, co nie jest przypadkiem.
Oto Toyota Yaris trzeciej generacji. Niektórzy uważają, że jest najmniej charakterystyczna ze wszystkich, które zdążyły powstać, ale to akurat sprawa drugorzędna. Ten pojazd nie ma być generatorem emocji (przynajmniej w konwencjonalnych wersjach), tylko sprawnym i niezawodnym środkiem transportu – z naciskiem na duże aglomeracje lub krótkie dystanse.
Historia tego wcielenia zaczęła się w 2011 roku, kiedy oficjalnie ruszyła jego produkcja. Warto podkreślić, że trwała dokładnie 9 lat, czyli długo, jak na dzisiejsze standardy. Za wytwarzanie tego samochodu były odpowiedzialne fabryki w Iwate (Japonia) i Valenciennes (Francja).
Yaris nie należy do najpiękniejszych modeli w swoim segmencie, ale też trudno mu cokolwiek zarzucić. To poprawnie narysowane auto, które oferuje stylistyczną spójność. Dzięki temu, starzeje się stosunkowo wolno. Najlepiej prezentują się wersje po liftingach (były dwa), ale tak naprawdę wszystkie są do siebie podobne. Główne różnice stanowią elementy oświetlenia.
Gabaryty plasują Toyotę na szczycie segmentu B. Trzecia generacja tego modelu ma 3945 milimetrów długości, 1695 milimetrów szerokości i 1510 milimetrów wysokości. Jej rozstaw osi to dokładnie 2510 milimetrów.
Sprawdzone auto z niezłym wnętrzem
Japończycy przyzwyczaili nas do powściągliwych projektów wnętrza, które może i były solidne, ale do bólu nudne. Ten model stanowił wyjątek, bo zawsze miał sporą dawkę indywidualizmu w tej kategorii. Wystarczy przypomnieć sobie centralnie usytuowane, cyfrowe zegary.
W trzecim wcieleniu już ich nie ma. Zastąpiły je konwencjonalne wskaźniki, które są znacznie bardziej konserwatywne, ale za to wzorcowo czytelne. Trudno im cokolwiek zarzucić. Komputer pokładowy również stanowi synonim prostoty.
Bogatsze wersje oferują jednak nieco więcej „kolorytu”. Dowodem tego są jasne dekory i wstawki, które tworzą nieco przyjemniejszą atmosferę. Nie bez znaczenia jest także wyposażenie, które może obejmować nawet dotykowy ekran multimedialny i automatyczną klimatyzację.
Bardzo dużą zaletą tego modelu jest ergonomia. Od razu po wejściu do kabiny jest oczywiste, co do czego służy. Rozmieszczenie instrumentów zasługuje na piątkę z plusem. Istotne wydają się także walory praktyczne. Znajdziemy tu spore schowki, kieszenie w drzwiach, półki i uchwyty na butelki.
>Toyota GR Yaris za 400 tysięcy złotych. To nie żart, tylko regularna cena
Praktycznie żadna wersja Yarisa nie oferuje dużych foteli, ale osoby średniego wzrostu nie powinny przesadnie narzekać. Brakuje tylko dłuższego siedziska, które zapewniłoby lepsze podparcie ud. Poza tym, jest nieźle. Zakres regulacji pozwala dobrać odpowiednią pozycję.
W drugim rzędzie trudno mówić o luksusach, ale i tak jest wystarczająco przestronnie dla osób o wzroście około 175 centymetrów (i mniejszych). Przydałby się większy kąt pochylenia oparcia, ale pamiętajmy, że to samochód stricte miejski.
Bagażnik w japońskim przedstawicielu segmentu B nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale jego 286 litrów bazowej pojemności pozwala na zmieszczenie większych zakupów lub dwóch większych walizek na wakacyjny wyjazd.
Po złożeniu drugiego rzędu, możliwości przewozowe rosną do około 800 litrów. To też nie jest rekord, ale najważniejsze, że można przewieźć większe przedmioty. W ich załadowaniu pomoże spory otwór załadunkowy.
Silniki godne zaufania
Yaris kojarzy się z najmniejszymi jednostkami, ale w trzeciej generacji doszło do „upsizingu”, co już w tamtych czasach nie było popularne. Zacznijmy jednak od bazowej konstrukcji 1.0 VVT-i o mocy 69 koni mechanicznych. To niezwykle prosta, umiarkowanie kulturalna jednostka. Jest bardzo niezawodna, ale nie dysponuje dużym wigorem. Polecamy ją kierowcom o spokojnym stylu jazdy.
Nieco wyżej w gamie znalazł się silnik 1.33 Dual VVT-i generujący 99 koni mechanicznych. To optymalna propozycja, biorąc pod uwagę przeznaczenie pojazdu. Zapewnia akceptowalną dynamikę przy niewielkim zużyciu paliwa.
Po drugim liftingu można było wybrać także jeszcze większy motor, czyli 1.5 Dual VVT-iE oddający do dyspozycji 111 koni mechanicznych. Jak można się domyślać, pozwalał sprawnie przyspieszać, a palił podobnie do 99-konnej konstrukcji.
Wbrew pozorom, sporym zainteresowaniem cieszył się także diesel 1.4 D-4D oferujący 90 koni mechanicznych. To również bardzo dobra propozycja, szczególnie dla tych pokonujących większe dystanse. Spalanie na poziomie 4 litrów nie jest w tym przypadku żadnym wyzwaniem. Trzeba jednak liczyć się z obecnością kosztownego osprzętu (np. turbina).
Na szczycie regularnej oferty znajdowała się wersja hybrydowa o mocy 100 koni mechanicznych. Współpracowała z nią bezstopniowa przekładnia CVT. Trwałość tego układu nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, podobnie jak zużycie paliwa.
Przyjemność z jazdy ogranicza jednak automat, który podczas nieco bardziej dynamicznego przyspieszania utrzymuje liniowo wysokie obroty, co jest irytujące. W nowszych układach stosuje się już wirtualne biegi, ale nie istnieje żaden idealny system, który w pełni skutecznie „maskuje” kulturę pracy takich konstrukcji.
Fani sportowych wrażeń mogli postawić na wariant GRMN. Japoński hot hatch bazował na doładowanym silniku o pojemności 1,8 litra i mocy 212 koni mechanicznych. Produkowano go przez trzy lata. Stanowi propozycję dla entuzjastów, którzy są w stanie wyłożyć naprawdę duże pieniądze. Czy warto? No cóż, nie zawsze chodzi o rozsądek.
Sprawdzone auto do miasta
Toyota Yaris to sprawdzone auto, które dobrze utrzymuje wartość, co oczywiście ma szczególne znaczenie podczas odsprzedaży. Postanowiliśmy zweryfikować, jakimi ofertami dysponuje polski rynek w kontekście trzeciej generacji tego modelu.
Aby zrobić wstępny „odsiew”, uwzględniliśmy kilka ważnych parametrów. Po pierwsze, samochód musiał mieć polskie pochodzenie. Pamiętajmy, że sprowadzone auta są zazwyczaj albo z dużymi przebiegami, albo po naprawach, które na rodzimym rynku nie były opłacalne.
Po drugie, wybraliśmy bezwypadkową historię, co zawsze ma duże znaczenie. Trzecim kryterium był przebieg ograniczony do 100 tysięcy kilometrów – po to, by uniknąć sporej liczby flotowych, wysłużonych egzemplarzy.
Efekty? Kilkuletniego Yarisa po liftingu wyposażonego w podstawowy silnik można mieć za mniej, niż 40 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę niezawodność i tanią eksploatację, to całkiem rozsądna propozycja, jeżeli ktoś nie oczekuje dobrych osiągów.