To wszystko brzmi jak działania garażowego inżyniera, ale fakty są takie, że francuski model doczekał się takiej konfiguracji.
Tak, siedmiomiejscowy Citroen C3 Aircross ujrzał światło dzienne. Fani dziwnych aut z Europy jednak obejdą się smakiem, ponieważ został on stworzony z myślą o rynkach rozwijających się. W takich okolicznościach ma to więcej sensu.
Jak można się domyślać, prezentowane auto znacząco różni się od crossovera o tej samej nazwie, który jest oferowany na Starym Kontynencie. Ten większy bazuje na platformie CMP i ma być oferowany w Ameryce Południowej i Azji Południowo-Wschodniej.
Siedmiomiejscowy Citroen C3 Aircross
Pod względem stylistycznym nie odbiega jednak od modeli z europejskiej gamy francuskiej marki. Pas przedni tworzy charakterystyczny układ świateł, szeroki grill i czarne logo, z którym sąsiadują listwy ozdobne.
Profil auta ujawnia natomiast osłony na drzwiach, spory prześwit, dach w kontrastującym kolorze i charakterystyczne, boczne okienka sąsiadujące z tylnym przeszkleniem. Lampy wyglądają ciekawie i przypominają skurczone elementy oświetlenia z C4 X. Na klapie znalazła się czarna listwa o oryginalnej fakturze, która wygląda, jak dodana nieco na siłę.
Wnętrze również odbiega od tego, które znajdziemy w europejskim aucie. Siedmiomiejscowy Citroen C3 Aicross ma bardziej ergonomiczny kokpit. To zasługa zastosowania niezależnego panelu klimatyzacji.
>Citroen C5 X 1.6 PureTech jest tak normalnie dziwny, że fajny. Czego nie rozumiesz? (test)
Francuski model ma nowoczesne instrumenty pokładowe, ale trzeba założyć, że będzie propozycją budżetową. Wspomniana klimatyzacja jest manualna, a materiały nawet na zdjęciach wyglądają bardzo przeciętnie.
Najważniejsza jest jednak przestronność. W aucie zastosowano dodatkowy rząd siedzeń, który chowany jest w podłodze bagażnika. Jak można się domyślać, miejsca jest tam mniej, niż z przodu, ale lepiej mieć dwa bonusowe siedzenia, niż jeździć „na dwa razy”.
Auto będzie oferowane z silnikiem 1.2 PureTech generującym 110 koni mechanicznych. Warto dodać, że jednostka jest pozbawiona elektrycznego wsparcia, co powinno pozytywnie wpłynąć na cenę samochodu. Moc nie powala, ale na tamtejszych rynkach liczy się przede wszystkim pragmatyzm.