Dziwi Cię moda na SUV-y, przedłużone wersje aut i lekko kiczowaty design niektórych modeli marek premium? Niepotrzebnie. To wszystko ma sens w odniesieniu do globalnej sprzedaży.
Rynek chiński odgrywa coraz ważniejszą rolę w światowej gospodarce, co odbija się na każdej istotnej dziedzinie – w tym geopolityce. Znane marki samochodowe inwestują tam ogromne pieniądze, co oczywiście nie dziwi. Świetnym tego przykładem jest Mercedes-Benz, który ma ogromne grono azjatyckich zwolenników.
Chiny są już nie tylko „fabryką świata”, ale także ważnym klientem dla sporej liczby renomowanych firm. Branża motoryzacyjna nie jest tu wyjątkiem. Nic więc dziwnego, że niektóre projekty wyglądają nieco bardziej kontrowersyjnie, niż oczekiwałby tego Europejczyk.
Rynek chiński kluczowy dla producentów
Klienci ze Starego Kontynentu mogą kręcić nosem na design Mercedesa-Maybacha GLS lub nowego BMW Serii 7, ale biorąc pod uwagę azjatyckie oczekiwania, ma to coraz sporo sensu. Rynek europejski jest trochę jak skansen premium. Mamy największe wymagania i oczekiwania, ale kupujemy stosunkowo mało aut. Biorąc pod uwagę działania ekologicznego lobby i zmiany w prawie, można założyć, że samochodów będzie u nas coraz mniej, a to nie poprawia naszej pozycji.
Tymczasem Chiny rozwijają się niezwykle szybko i raczej nic nie zatrzyma tej tendencji. Niemal wszyscy liczący się gracze przenieśli tam (choćby częściowo) produkcję swoich aut lub nawiązali szeroką współpracę z lokalnymi koncernami. Wszystko ma na celu ograniczenie kosztów i zwiększenie wpływów.
>Autonomiczny samochód w chińskim mieście. Tesla tak nie potrafi (wideo)
Dla przykładu, chiński rynek stanowi 37 procent ubiegłorocznej sprzedaży Mercedesa. Generuje też 18 procent przychodów koncernu. Te liczby mówią same za siebie. Trudno więc mówić o jakiejkolwiek możliwości rezygnacji.
To wszystko nie ułatwia sytuacji geopolitycznej, która jest napięta. Dyrektor generalny Mercedesa, Ola Kallenius oznajmił w wywiadzie dla magazynu Bild, że wycofanie się z chińskiego rynku byłoby bardzo trudne lub niemożliwe. Takie przemyślenia pojawiają się coraz częściej w kontekście potencjalnego ataku Chin na Tajwan.

Przypomnijmy, że niemal wszyscy producenci odpuścili sobie rynek rosyjski po ataku na Ukrainę. W przypadku Chin nie byłoby to już takie oczywiste. Chiny zaprosiły do współpracy lub wręcz uzależniły niektóre firmy od siebie, co komplikuje sytuację.
Klaus podkreślił, że konieczne jest uniezależnienie w kwestii baterii wymagających stosowania litu. Problem w tym, że ich największe złoża są właśnie w Azji i Ameryce Południowej. I tu pojawia się problem, który wydaje się nie do rozwiązania.
Właśnie dlatego konieczny jest rozwój technologiczny, który pozwoli na wyrównanie szans i uniknięcie manipulacji gospodarczych mających konsekwencje dla wszystkich. Niestety, politycy amerykańscy i europejscy nie pomyśleli o tym wcześniej, dlatego w najbliższych dekadach pojawi się spora liczba takich trudności.