Samochody o dużej mocy mogą niektórych prowokować do próby wykorzystania ich potencjału. Problem polega na tym, że niektórzy próbują to robić na drogach publicznych.
Istotny jest także brak umiejętności. Bohater tej przykrej historii rozbił wynajęte Lamborghini narażając na niebezpieczeństwo nie tylko siebie, ale też innych uczestników ruchu. Na szczęście nikt nie zginął.
Miejscem zdarzenia było Sydney w Australii. Policja przybyła na miejsce, ale nie znalazła sprawcy. Musiała więc posiłkować się zeznaniami świadków, którzy przekazali ciekawe informacje na temat kierowcy włoskiego samochodu sportowego.
Rozbił wypożyczone Lamborghini – uciekł z miejsca zdarzenia
Spora grupa osób widziała, do czego doszło. Kierowca stracił panowanie nad samochodem, po czym uderzył w krawężnik, a następnie w Forda Falcona i dwa inne pojazdy. Wysiadł z auta o własnych siłach, ale narzekał na ból w okolicy kręgów szyjnych.
>Następca Lamborghini Huracan już w przyszłym roku. Szykuje się zmiana koncepcji napędowej
Jednocześnie oznajmił świadkom, że nie chce wzywać policji i załatwi sprawę bezpośrednio z właścicielem pojazdu, czyli wypożyczalnią, od której miał samochód. Po chwili wsiadł do innego pojazdu i oddalił się z miejsca zdarzenia.
Auto należało do znanej wypożyczalni, która nie ujawniła mediom personaliów sprawcy. Właściciel firmy był nawet skłonny żartować, co może sugerować, że już dogadał się ze swoim niesfornym klientem.
Warto podkreślić, że samochód był ubezpieczony. Polisa pozwala uniknąć kosztów, ale w przypadku sprawcy może to nie być takie oczywiste. Wiele zależy od kaucji i podpisanej umowy, która może zakładać udział własny w przypadku spowodowania niepożądanego zdarzenia i udowodnienia nieprawidłowego sposobu użytkowania.