Japońska marka długo unikała tworzenia aut elektrycznych. Gdy jednak już wzięła się na poważnie za ten proces, od razu zaczęła dynamiczny rozwój w wiadomym kierunku.
Wkrótce mamy poznać przełomowe efekty. Wśród nich znajdą się baterie Toyoty, które wyeliminują kluczowe wady, na które narzekają klienci – przynajmniej tak wynika z oficjalnych zapowiedzi przedstawicieli firmy.
Aktualnie wygląda to tak, że baterie litowo-jonowe wymagają znacznie dłuższego ładowania, niż czas tankowania do pełna. Do tego dochodzi ograniczony zasięg i masa własna. Wydaje się, że azjatyccy inżynierowie są bliscy rewolucji w tych dwóch pierwszych sprawach.
Baterie Toyoty zaoferują więcej, niż dotychczas
Zasięg na poziomie 800 kilometrów przy zachowaniu rozsądnej masy własnej pojazdu elektrycznego wydaje się dziś ewenementem. Tymczasem pojawiają się głosy, że Toyota jest blisko produkowania konstrukcji, która zapewni około 1200 kilometrów.
Trudno jednoznacznie stwierdzić w jakich warunkach przeprowadzono te badania, ale nawet jeśli realny zasięg wynosi 900-1000 kilometrów, to i tak mówimy o prawdziwej rewolucji na rynku.
>>Toyota C-HR 2024. Tak mocnej wersji jeszcze nie było
Czy sama technologia też będzie rewolucyjna? Wydaje się, że być musi, ponieważ takie wyniki przy bateriach o pojemności 100 kWh, które mieszczą się w autach osobowych, są po prostu niemożliwe.
Keiji Kaita, prezes centrum badawczo-rozwojowego do sprawy neutralności węglowej, ujawniła w wywiadzie dla The Guardian, że oprócz dużego zasięgu będzie można liczyć na stosunkowo szybkie ładowanie, które ma trwać 10 minut „do pełna”.
Jesteśmy ciekawi, czy chodzi tu o przesyłanie dużej energii (np. 500-1000 kW), czy jednak udało się to osiągnąć w jakiś inny sposób. Jak zwykle w takich sytuacjach musi pojawić się wątek kosztów. Jeżeli ładowanie będzie szybkie, a zasięg duży to połowa sukcesu. Trzeba jeszcze obniżyć cenę – a o tym raczej nie ma mowy.
Pozostaje wierzyć, że technologia pójdzie do przodu na tyle, że ekologiczne lobby i politycy nie będą musieli manipulować prawem i wymuszać popyt na auta elektryczne. Jeśli takie samochody będą tańsze w zakupie i eksploatacji oraz wygodne w użytkowaniu (a przy tym bezpieczne i lżejsze), to klienci nie będą potrzebowali dodatkowych zachęt.
widać że nie masz o elekteykach pojęcia i łykasz te głupoty Toyoty jak pelikan…