Ostrożność jest kluczem do uniknięcia poważnych konsekwencji na drodze publicznej. Nie wolno o tym zapominać.
Kierowca białej Toyoty Yaris przeciął główną drogę w złym momencie. Myślał, że już może. Jego ryzykowny manewr mógł doprowadzić do bardzo poważnych konsekwencji. Niewiele brakowało do kolizji.
Użytkownik japońskiego auta miejskiego skręcił w lewo, przeciął torowisko i czekał na odpowiedni moment, by przeciąć główną drogę i znaleźć się na sąsiednim odcinku podporządkowanym. Ruszył jednak zdecydowanie za wcześnie.
Błędna ocena sytuacji
Kierowca Toyoty stwierdził, że może wystartować wtedy, gdy na jego wysokości będzie już Volkswagen zmierzający w tym samym kierunku. Nie uwzględnił jednak tego, co dzieje się w najbliższym otoczeniu.
Osoba prowadząca srebrne auto postanowiła ustąpić pieszemu, dlatego musiała się zatrzymać. Yaris był już w ruchu i zajmował lewy pas – prostopadle do kierunku na drodze z pierwszeństwem. Wtedy też na kursie kolizyjnym znalazł się kierowca Chevroleta.
Kierowca prawidłowo jadącego samochodu odbił w prawo, a osoba, która wymusiła pierwszeństwo, nie wjechała na drugi pas. Dzięki temu udało się uniknąć poważnego zderzenia. Mężczyzna, który wyszedł z Chevroleta mógł być w szoku. Jego wcześniejsza reakcja mogła jednak zapobiec konsekwencjom, które miałby finał w szpitalu.
Pamiętajmy, by nie przecinać drogi z pierwszeństwem, jeżeli po drugiej stronie nie ma miejsca. Lepiej zaczekać, niż tworzyć tak duże ryzyko, jak kierowca Toyoty.