To kontrowersyjne zachowanie mundurowego zostało zarejestrowane w Jankach na alei Krakowskiej.
Poprawa bezpieczeństwa powinna przyświecać każdemu stróżowi prawa. Czy rzeczywiście tak jest? Odpowiedź wydaje się oczywista. To zdarzenie jest tego przykładem. Policjant wbiegł przed maski rozpędzonych aut, by zatrzymać kierowcę. W tym przypadku heroizm nie był jednak konieczny…
Warto w tym miejscu wspomnieć, że kontrola drogowa była realizowana na trzypasmowym odcinku jezdni – tuż przed znakiem z ograniczeniem do 70 km/h. Wcześniej, na tej samej drodze, obowiązuje ograniczenie do 50 km/h i kierowcy o tym zapominają lub są nieświadomi. Nietrudno więc o wykroczenia.
Po co tak ryzykować?
Odblaskowy mundur niewiele wnosi w takich sytuacjach. Funkcjonariusz wbiegł przed maski rozpędzonych aut, gdy te znajdowały się naprawdę blisko. Wszystko po to, by zatrzymać pojazd znajdujący się na lewym pasie.
Tym razem udało się uniknąć potrącenia. Gdyby jednak ktoś nie dostrzegł „ambitnego” mundurowego, to doszłoby do potrącenia. Czyja byłaby wina? Oczywiście policjanta, ale tu nie chodzi o samego sprawcę, tylko całą sytuację, która skutkowałaby stresem, szkodami i najpewniej uszczerbkiem na zdrowiu.
Rozumiemy, że trzeba zatrzymywać kierowców, którzy jeżdżą za szybko, ale warto skupić się na miejscach generujących duże zagrożenie. Jest takich naprawdę wiele. Ogromny problem stanowi również tzw. okupowanie lewego pasa, które nierzadko skutkuje jazdą na zderzaku.
Łatwiej jednak ustawić się na prostym odcinku jezdni i czekać na „klientów”. Niełatwo odgadnąć, czy to poprawa bezpieczeństwa, czy jednak budżetu państwa.