Mentalność niektórych uczestników ruchu utknęła w latach 90. Wciąż istnieją kierowcy, którzy pozwalają sobie na skrajnie nieodpowiedzialne zachowania.

Właśnie tak było w tym przypadku. Pijany kierowca siał zagrożenie na ulicach Warszawy. Nagrywający dostrzegł go na Radzymińskiej i postanowił dokładniej przyjrzeć się temu, co robi. Użytkownik starej Zafiry miał problem z utrzymaniem pasa ruchu. Widać było również zerwane lusterko i uszkodzony zderzak jego samochodu, co sugerowało wcześniejsze przygody.

Świadek miał pewność, że kierowca jest pijany, gdy ten niemal uderzył w krawężnik. Wtedy też, po zjeździe na ulicę Stalową, postanowił poinformować dyspozytora o całej sytuacji. Mężczyzna jechał za pijanym kierowcą do samego końca. Ten natomiast wielokrotnie narażał innych na niebezpieczeństwo i był bliski spowodowania wypadku.

Ciężko było ustać

W pewnym momencie, pijany mężczyzna zatrzymał się pod blokiem. Gdy wyszedł z auta widać było, że ledwo stoi. Próbował wtedy zamienić się miejscami z kolegą. Wtedy też słychać już było sygnały radiowozu, który zbliżał się na miejsce zdarzenia. Cała akcja z udziałem świadka trwała około 10 minut. Ukłony za jego zachowanie. Interwencja obywatelska pozwoliła uniknąć tragedii.

Kolega pijanego kierowcy wszedł do innego samochodu i nie zdążył ruszyć. I to pewnie pozwoli mu uniknąć konsekwencji. Pijany kierowca z pewnością straci uprawnienia (jeżeli w ogóle je posiadał), a jego sprawa trafi do sądu.