W Polsce może spotkać kierowców ważnych i ważniejszych. Poczucie wyższości to już powszechnie znany standard.
Ten kierowca elektrycznego Porsche wymusił pierwszeństwo, co każdemu może się zdarzyć. W tej sytuacji użytkownik pojazdu ciężarowego postanowił użyć sygnału dźwiękowego. I było to w pełni uzasadnione. Wtedy też posiadacz drogiego auta poczuł się urażony i musiał pokazać swoje ego.
Mimo że ciężarówka była coraz bliżej, nie zamierzał sprawnie przyspieszyć. Zamiast tego wyhamował do zera. Pojazd z ładunkiem ważącym kilkadziesiąt ton mógł „wjechać” do kabiny jego sportowego samochodu. Na szczęście udało się wytracić prędkość i uniknąć kolizji.
Może więcej?
Skoro już wyjechał na drogę z pierwszeństwem, to dlaczego sprawnie nie ruszył? Podejrzewamy, że kierowca elektrycznego Porsche nie interesował się przesadnie tym, czy ktoś będzie musiał hamować. A może miał już niemal rozładowaną baterię i obawiał się, że mocniejsze wciśnięcie „gazu” sprawi, że stanie na samym środku? No cóż, w przypadku pojazdów elektrycznych ubywająca energia jest znacznie bardziej stresującym doświadczeniem, niż kończące się paliwo w konwencjonalnych autach. W końcu liczba stacji ładowania wciąż jest skromna, a sam proces – czasochłonny.
Tak czy inaczej, potencjał jego samochodu pozwalał na błyskawiczne nabranie prędkości. W końcu to Porsche Taycan 4S, czyli elektryczny model niemieckiej marki, który skrywa 530 koni mechanicznych. Ten model potrafi osiągać setkę w zaledwie 4 sekundy i rozwijać 250 km/h. Warto dodać, że ta wersja kosztuje w Polsce co najmniej 463 000 złotych.
Można więc przypuszczać, że było to celowe zagranie, które świadczy jedynie o samym kierowcy. To trochę przykre, że wciąż dochodzi do takich sytuacji. Jeżeli będziemy dla siebie bardziej uprzejmi, to poziom bezpieczeństwa wzrośnie. Mamy nadzieję, że kiedyś wszyscy to zrozumieją.