Nie jest tajemnicą, że ten zespół był jednym z rozczarowań poprzedniego sezonu. Karty jedna mogą się odwrócić, bo Lawrence Stroll to bardzo poważny gracz.
Właściciel zespołu, ojciec kierowcy, poważnie potraktował swój projekt F1. Aston Martin AMR23 ma być jednym z tego dowodów. Jest ich jednak znacznie więcej. Należy w tym miejscu wspomnieć o podwojeniu personelu i budowie niezwykle nowoczesnej siedziby z tunelem aerodynamicznym. Brzmi poważnie, prawda?
Poważny jest też partner zespołowy Lance’a Strolla. To oczywiście najszybszy 41-latek na świecie, czyli Fernando Alonso. Utytułowany Hiszpan wciąż jest jednym z najlepszych kierowców w stawce i jego metryka tego nie zmieni. Dwukrotny mistrz świata utrzymuje dobrą kondycję fizyczną i w odpowiednim bolidzie może czarować.
Aston Martin AMR2023
Czy nowy bolid ekipy, w której Alonso debiutuje będzie udany? To rozstrzygną pierwsze treningi i wyścig w Bahrajnie. Konkurencja nie śpi, ale inwestycje ekipy Lawrence’a Strolla są na tyle duże, że nie mogą ponownie znajdować się w „ogonie”.
Alonso tworzy dobry grunt pod współpracę chwaląc syna szefa, co jest oczywistym zagraniem. Zresztą, w odpowiednim bolidzie nawet Lance może być mistrzem świata. Warunkiem byłby słabszy partner zespołowy albo jego „wyrozumiałość”.
Hiszpan do pokornych raczej nie należy, ale wydaje się mało prawdopodobne, że ta ekipa będzie w stanie przebić się do czołówki. Rywalizacja z McLarenem i Alpine byłaby jednak dużym krokiem naprzód.
Nowy bolid otrzymał bardzo zbliżone malowanie, ale jego koncepcja aerodynamiczna uległa licznym zmianom. Widać to szczególnie po wlotach powietrza w strefach bocznych. Ewolucje przeszły także oba skrzydła. Zmian jest oczywiście więcej. Już za niecałe trzy tygodnie dowiemy się, czy Aston Martin wybrał właściwą drogę.