Wyścig we Włoszech przyniósł sporą niespodziankę. Debiutant zdobył punkty prowadząc bolid najsłabszego zespołu w stawce.
Nyck de Vries bliżej F1 – huczą media na całym świecie. 27-letni Holender zastąpił Alexandra Albona, który ma problemy z wyrostkiem. Tym samym dostał szansę, by zaprezentować się szerokiej publiczności w wyścigu z prawdziwego zdarzenia.
Nie jest to już najmłodszy kierowca, ale wciąż mający przed sobą wiele lat ścigania. Do tego był powiązany z Mercedesem, choć Toto Wolf stwierdził w jednym z ostatnich wywiadów, że nie ma wpływu na karierę tego kierowcy.
To ciekawe, skoro de Vries dostał szanse testów bolidów podczas treningów w Williamsie i Astonie Martinie. Oba teamy były i są związane z Mercedesem. Trudno więc mówić o przypadku. Pamiętajmy, że nie słowa, a czyny świadczą o postępowaniu w F1.
Kto do Williamsa? Nyck de Vries bliżej F1
Kandydatów na fotel w brytyjskim zespole jest więcej. Można przypuszczać, że Nicholas Latifi, mimo wsparcia finansowego swojego ojca, nie utrzyma się obok Albona. Swoją drogą, Albon też może czuć się mniej pewnie po zobaczeniu ostatniego wyścigu.
W tym miejscu warto dodać, że Formuła 1 rządzi się jednak swoimi prawami, dlatego trudno cokolwiek wykluczyć. Sięgnijmy pamięcią do ostatniego sezonu Russella w Williamsie. Przed ogłoszeniem przejścia do Mercedesa, Brytyjczyk zaczął punktować, a jego bolid – spisywać się lepiej, niż dotychczas. Po ogłoszeniu, wszystko wróciło do normy. Czy Mercedes miał na to wpływ? Nie wiemy, ale się domyślamy.
I tu wracamy do Nycka de Vriesa. Czego by nie powiedział Toto Wolf, jasnym jest, że de Vries był lub jest związany z nim i jego utytułowanym zespołem. Z kolei Williams dysponuje sporym zakresem technologii od Mercedesa. Nie chcemy siać teorii spiskowych, ale bolid najsłabszej ekipy bez problemu konkurował z środkiem stawki. To nie ujmuje talentu Holendrowi i nie przeczy specyfice Monzy, ale jednak daje do myślenia.
Wydaje się, że 27-latek zdał sprawdzian i mógł przekonać władze Williamsa do szerszej współpracy. Pamiętajmy jednak, że zespoły z końca stawki liczą również na pieniądze. A te może wnieść ktoś inny.
Colton Herta nie był zagrożeniem
Niektórzy twierdzą, że potencjalny debiut Herty uniemożliwiłby dołączenie de Vriesowi do F1 w przyszłym sezonie. To jednak mylne postrzeganie sytuacji. Amerykanin był przymierzany do AlphaTauri – na miejsce Gasly’ego, który to dołączyłby do Alpine.
Oba ruchy byłyby pożądane. Po pierwsze, Amerykanin w stawce to ogromny potencjał marketingowy. Po drugie, Francuz we francuskim zespole (znacznie lepszym od dotychczasowego pracodawcy), mógłby również pozytywnie wpłynąć na poziom ścigania. Do tego jednak nie dojdzie, bo Herta nie otrzymał punktów do niezbędnej licencji. Niestety, jego kategoria nie jest właściwie traktowana, bo nie należy do FIA. Przykre, ale prawdziwe.
To oznacza, że ruch na rynku transferowym został wstrzymany, ale nawet jeśli sytuacja byłaby odwrotna i doszłoby do wspomnianych zmian, Nyck de Vries wciąż mógłby dołączyć do Williamsa, bo wyżej wymienieni kierowcy nie byli brani pod uwagę w tym zespole.