Kultowa marka z francuskimi korzeniami ogłosiła strategię na najbliższe lata. Nie ma w niej niczego, co sugeruje uleganie aktualnie panującym trendom.
Rolls-Royce, Bentley, Lamborghini, a nawet Ferrari – te marki zaczęły wykorzystywać modę oraz starają się przystosować do branżowej rewolucji. Tymczasem Bugatti nie planuje auta elektrycznego ani SUV-a. Można? Można.
Zacznijmy od tego, że marka jest pod skrzydłami firmy Rimac, która zajmuje się wytwarzaniem sportowych modeli na prąd. Dyrektor generalny, Mate Rimac udzieli wywiadu niemieckiemu magazynowi Automobilwoche, w którym potwierdził, że w 10-letnim planie rozwoju nie ma ani samochodu elektrycznego marki Bugatti, ani SUV-a.
Bugatti nie planuje auta elektrycznego ani SUV-a
Marka nie może całkowicie zrezygnować z elektryfikacji. Wszystko za sprawą coraz bardziej rygorystycznych norm emisji spalin, które w końcu podstawią Bugatti pod ścianą. Póki jednak jest możliwość wytwarzania aut spalinowych, producent będzie to robił.
To z pewnością spodoba się fanom marki i zamożnym klientom, którzy stawiają na konserwatywne rozwiązania w przypadku układów napędowych. Niemniej jednak to już koniec rozdziału dla silnika W16, który mieszka pod maskami Veyrona i Chirona.
Należy spodziewać się układu hybrydowego, który pozwoli utrzymać jednostki benzynowe przy życiu. Lepszy rydz, niż nic. Póki co nie wiadomo na jakim silniku zostanie oparty – z pewnością na mniejszym. Zespół napędowy nie będzie jednak słabszy, co wciąż zwiastuje dużo emocji.
Mate Rimac poinformował, ze celem jest stworzenie auta, które pozwoli pokonać około 50 kilometrów w trybie elektrycznym. To zwiastuje hybrydę plug-in. W ten sposób uda się niejako spełnić (czyli tak naprawdę ominąć) normy emisji spalin.
Następca Chirona zadebiutuje w 2024 roku. Wcześniej z pewnością pojawią się zdjęcia szpiegowskie i seria zapowiedzi. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i wierzyć, że Bugatti zrobi wszystko, co trzeba, by podtrzymać tradycję i zachować pierwotny charakter swoich samochodów.