Francuska marka stopniowo odświeża swoją gamę modelową. Po debiucie nowego C4 i zaktualizowanych C3 oraz C3 Aircross przychodzi czas na flagowy model.
Będzie to powrót po kilku latach nieobecności. Citroen C5 2022 jest jednak zupełnie innym samochodem, niż jego poprzednik. Zdradzają to już zdjęcia zamaskowanych egzemplarzy, które są testowane w różnych zakątkach świata.
Pierwsza sprawa to sylwetka. Trudno jednoznacznie stwierdzić, jak ją nazwać. Wydaje się nieco krótsza od kombi, ale dłuższa od hatchbacka. Nie ma też typowego tylnego zwisu dla sedana. Może to trochę na wyrost, ale w pewnym stopniu przypomina Panamerę, choć w nieco pomniejszonej skali i z wyżej poprowadzoną linią dachu.
Przerośnięty hatchback
Pas przedni zostanie przejęty z najnowszych modeli Citroena. To oznacza szewrony złączone z chromowanymi listwami i ledowymi światłami dziennymi, które zostały umieszczone nad podstawowymi reflektorami.
Z tyłu natomiast znajdują się lampy zachodzące na klapę bagażnika, wyraźnie pochylona szyba, dość duży spojler dachowy stosunkowo wąski zderzak. Niewykluczone, że auto otrzyma także plastikowe nakładki chroniące dolne partie karoserii. Wszystko po to, żeby zyskał miano crossovera.
Znana technologia
Auto powstanie na platformie EMP2, co nie jest zaskoczeniem. To modularna płyta podłogowa, którą znajdziemy w wielu innych modelach koncernu Stellantis. Trochę żałujemy, że nowe C5 nie będzie eleganckim sedanem, ale trzeba to zrozumieć. To nie tylko kwestia nowych trendów, ale też odpowiedniego pozycjonowania modelu w całej flocie koncernu – po to, by nie podgryzał 508, DS 9 czy nowej kuzynki, Giulii.
Wnętrze ma być przestronne i nowoczesne zarazem. Spodziewamy się pełnej digitalizacji, choć po cichu liczymy na niezależny panel klimatyzacji, który ułatwiłby obsługę. Data premiery nie została jeszcze ujawniona, ale może to być końcówka kwietnia, kiedy odbędą się targi w Szanghaju.