W Polsce nie brakuje prawdziwych miłośników motoryzacji. Mieszkają tu także kompletni ignoranci samochodowi, którzy traktują swój pojazd jako środek dowożący z punktu A do punktu B.
I trudnie mieć o to pretensje. Niektórzy po prostu mają nieco inne zainteresowania i obojętne im, czym jeżdżą – ważne żeby było proste, tanie i nie psuło się zbyt często. I właśnie ten samochód byłby dla nich znakomitą propozycją. Suzuki Tour H1 ma potencjał, by zyskać status mokrego snu pragmatycznego klienta.
Jego cena startuje od 6 tysięcy dolarów, co stanowi mniej, niż 25 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę, że Polo 1.0 TSI potrafi kosztować dziś ponad 100 tysięcy złotych, możemy mówić o prawdziwej okazji. Europejczycy muszą jednak obejść się smakiem, bo japońskie auto nie będzie oficjalnie oferowane na Starym Kontynencie.
Suzuki Tour H1 – taniej, niż tanio
To na szczęście nie uniemożliwia bliższego poznania tego wozu. Bazową wersję „zdobią” czarne zderzaki, takie też klamki i obudowy lusterek. Do tego dochodzą stalowe, 14-calowe felgi, które świetnie oddają budżetowy charakter auta. No i ten zamek w drzwiach. Niejeden youtuber opowiadający o gratach byłby zachwycony…
>Suzuki Jimny Rhino Edition. Bardziej retro być nie może
Warto dodać, że Suzuki Tour H1 ma zaledwie 3530 milimetrów długości. Występuje w trzech podstawowych kolorach: srebrnym, szarym i białym. Krótko mówiąc, żadnych stylistycznych szaleństw, bo i tak jego potencjalny target nie byłby nimi zainteresowany.
Sercem tego modelu jest jednolitrowy silnik z Serii K, który oddaje do dyspozycji 66 koni mechanicznych i 89 niutonometrów. Jak można się domyślać, to wolnossąca konstrukcja. Co ciekawe, można go zasilać gazem CNG, który ogranicza potencjał do 56 koni mechanicznych oraz 82 niutonometrów. Komu jednak to przeszkadza, skoro może być taniej? No właśnie, nikomu.
Warto dodać, że auto dysponuje skrzynią manualną o pięciu przełożeniach. Skromne stado trafia oczywiście na oś przednią. Jeżeli chodzi o wnętrze, to raczej nie należy spodziewać się luksusu. Jest za to cyfrowy prędkościomierz, który nowoczesnością może nawiązywać do starego Twingo. Testy zderzeniowe? Podejrzewamy, że przeprowadzą je ewentualni użytkownicy – przez przypadek, rzecz jasna.