w

Ferrari F50 dla ubogich, czyli replika na bazie Pontiaca Fiero

Ferrari F50 replika
Ferrari F50 dla ubogich, czyli replika na bazie Pontiaca Fiero

Marzenia potrafią kosztować o wiele więcej, niż jesteśmy w stanie wydać. Można je porzucić albo iść na kompromis. I tak czasami wygląda kompromis.

Lepiej nie jechać tym autem do Monako, by nie robić sobie wstydu. W Afryce i za wschodnimi granicami mógłby jednak zrobić furorę. Oto Ferrari F50 dla ubogich, czyli całkiem niezła replika na bazie popularnego, amerykańskiego modelu.

Zacznijmy od tego, że Pontiac Fiero jest powszechnie wykorzystywany jako fundament do tworzenia takich projektów. Na jego bazie powstają podróbki nie tylko włoskich coupe. Wszystko za sprawą odpowiednich gabarytów i rozstawu osi, które zapewniają stosunkowo łatwą adaptację poszczególnych elementów.

Ferrari F50 dla ubogich

Wyobraźcie sobie, że jest ciemno, a Wy stoicie jakieś kilkanaście metrów od zaparkowanego, żółtego auta. W takich okolicznościach nietrudno pomyśleć „o, Ferrari”. Po podejściu można się już zorientować, choć niektórzy z pewnością dadzą się nabrać.

Ferrari F50 dla ubogich
Wbrew pozorom, niektórzy mogą się nabrać, nawet z bliska

Auto ma całkiem niezłe proporcje i detale bardzo przypominające oryginał. Istotne jest tu także pieczołowite wykonanie, które stara się ukrywać pewne niedoskonałości. We wnętrzu jednak znacznie łatwiej dostrzec różnice między prezentowaną repliką a oryginałem.

>Oto wietnamska replika LaFerrari. Autorzy wykorzystali części Toyoty i wyszło znakomicie (wideo)

Co istotne, serce auta zostało umieszczone centralnie – za przednim rzędem foteli. Nie jest to oczywiście kultowe, pięknie ryczące V12, ale V6 też wydaje się niezłym pomysłem, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że to taka „budżetowa alternatywa” dla prawdziwego, włoskiego coupe. Przenoszeniem mocy na tylne koła zajmuje się trzybiegowy automat.

Ferrari F50 dla ubogich
Proporcje oryginału są zbliżone, choć specjaliści szybko zorientują się, że to replika

Co ciekawe, to Ferrari F50 dla ubogich zostało wystawione na sprzedaż. Z oficjalnych informacji wynika, że auto pokonało do tej pory około 300 tysięcy kilometrów (niecałe 200 tysięcy mil). Rocznik? 1985. Aukcja jeszcze trwa (kończy się 28 czerwca), a na ten moment najwyższa oferta to ponad 13 700 dolarów. Jak widać, niektórzy docenili kunszt domorosłego tunera i chętnie powalczą o lans pod dyskotekami w remizach. Każdy ma swoje marzenia!

Avatar photo

Napisane przez Wojciech Krzemiński

Jestem dziennikarzem motoryzacyjnym i przedsiębiorcą. Od 2012 roku prowadzę NaMasce.pl. Tworzę dla Was materiały o tematyce samochodowej i motocyklowej, ale też zaglądam do światów technologii, fotografii i biznesu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Suzuki Tour H1

Mokry sen pragmatyka motoryzacyjnego. Suzuki Tour H1

Toyota Century SUV

Toyota Century SUV na niezależnej grafice. Tak może wyglądać