Auta są coraz bardziej naszpikowane elektroniką, która ma ułatwiać jazdę i zapewniać większe bezpieczeństwo podróżnym.
Pamiętajmy jednak, że technologia bywa zawodna i niedoskonała. Nie da się zaprogramować pojazdu w taki sposób, by był przygotowany na każdą ewentualność bez pomocy kierowcy. Kolejna wpadka systemu autonomicznej jazdy w Tesli jest tego dowodem.
W zeszłym tygodniu pokazywaliśmy Wam, jak system FSD Beta w Modelu Y podejmował kuriozalne decyzje w mieście. Zmieniał tor jazdy w najmniej oczekiwanych momentach i źle dobierał pasy. Jakby nie był przystosowany do wykonywania swojego zadania w terenie zabudowanym.
Konsekwencje wad systemu
Wtedy kierowca był świadomy zagrożenia i potrafił opanować sytuację. Tym razem jednak nie było tyle szczęścia. Elektryczny samochód wjechał w przeszkodę, gdy zmienił tor jazdy o 90 stopni. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Z niewiadomych przyczyn, system skręcił za bardzo nie utrzymując pasa ruchu. Tym samym, Tesla znalazła się na kursie kolizyjnym z przydrożnym słupkiem. Kierowca zorientował się już za późno. Mimo że próbował zapobiec niepożądanym konsekwencjom, doszło do stłuczki.
Szkody okazały się niewielkie – ucierpiał jedynie zderzak, który być może uda się spolerować. To jednak nie załatwia sprawy. Tesla Model Y z systemem FSD Beta nie radzi sobie tak, jak powinna. Użytkownicy amerykańskich samochodów muszą więc być czujniejsi i najlepiej prowadzić samemu w zatłoczonych miastach pełnych przeszkód.