Niektórzy kierowcy pozwalają sobie na skrajną ignorancję, czym narażają siebie i innych na poważne niebezpieczeństwo.
Oto kolejny tego przykład. Użytkownik niemieckiego sedana jechał pełnym ogniem. Widać było, że nawet nie chciał zwolnić. Nie przejął się nawet znacznie wolniej jadącym samochodem na lewym pasie. Uznał, że musi się zmieścić…
Do zdarzenia doszło 21 maja na odcinku drogi ekspresowej S1 (obwodnica Bielska-Białej). Po wspomnianym torze jazdy przemieszczał się użytkownik Skody, gdy nagle zaczęło zbliżać się białe auto, którego kierowca jechał z horrendalną prędkością.
Jechał pełnym ogniem – na farcie
Spieszący się kierowca zaczął błyskać światłami drogowymi, by użytkownik czeskiego pojazdu zjechał na prawy pas. I tu akurat warto upomnieć wolniej jadącego kierowcę. Skoro prawy jest wolny, to powinien z niego skorzystać, a nie okupować pas przy lewej krawędzi jezdni. Ani to mądre, ani bezpieczne.
To oczywiście nie rozgrzesza użytkownika Klasy C, ale pokazuje, że ludzie mają bardzo złe nawyki i zapominają o patrzeniu w lusterka. Dopiero gdy ktoś „usiądzie na zderzaku”, postanawiają zmienić pas. Nie jest to reguła, ale częste zjawisko.
>Pirat drogowy wyprzedzał pasem awaryjnym. Piesi byli bardzo blisko (wideo)
Kierowca Mercedesa pędził na złamanie karku. Mimo że poprzedzające auto nie zjechało mu z lewego pasa, postanowił zmieścić się obok niego. To było wprost szalone. Dopiero wtedy pan ze Skody odbił w prawo.
Spieszący się kierowca musiał częściowo zjechać na pas zieleni, by nie doszło do kolizji. Tym samym stracił przyczepność lewych kół. Na szczęście nie doszło do pełnej utraty panowania. Przy tej prędkości mogłaby skończyć się ona tragicznie.
Dlaczego kierowca jechał pełnym ogniem? Nie mamy pojęcia. Ktoś może tłumaczyć, że spieszył się z rannym człowiekiem do szpitala, ale ze względu na częstotliwość podobnych wykroczeń, raczej trudno byłoby w to uwierzyć. I tu pozwolimy sobie zacytować jeden z komentarzy użytkowników tamtej drogi:
„Od zakrętu który wymaga hamowania, do końca S1 jest 28 kilometrów. Jadąc 120 km/h przejedziemy to w 15 minut. Jadąc 240 km/h w 7,5 minuty. Tyle to ja potrafię zaoszczędzić wychodząc wcześniej z domu” – to najlepiej pokazuje, że nie warto narażać się dla kilku minut oszczędności.