Japońska marka chce nadążać za trendami motoryzacyjnymi, ale w przypadku jej europejskiej oferty ma to średnie uzasadnienie.
Świetnym tego przykładem może być polski rynek, gdzie znajduje się się tylko D-MAX. A to znakomity pick-up z bardzo dobrym dieslem pod maską. Isuzu D-MAX Electric Concept zapowiada jego elektryczną wersję, która wydaje się mieć ograniczony sens.
Dlaczego? Powodów jest co najmniej kilka. Po pierwsze, wół roboczy z akumulatorowym napędem ma zwiększoną masę własną, a zmniejszoną ładowność, co znacząco wpływa na jego użyteczność. Po drugie, będzie miał ograniczony zasięg. Po trzecie, jego cena na pewno nie będzie równie korzystna, jak w przypadku odmiany spalinowej.
Trudno więc mówić o przekonujących zaletach, które mogłyby zainteresować jakąkolwiek kategorię biznesu. Być może zainteresują się tym autem leśnicy, ale nie jest ich na tyle, by mówić o uzasadnieniu ekonomicznym takiej wersji napędowej, tym bardziej że w takiej roli równie dobrze sprawdzi się mniejszy i tańszy SUV.
Pamiętajmy jednak, że w dzisiejszych czasach nie chodzi o logiczne działania, a wpisywanie się w poprawność polityczną. I mamy tu na myśli Europę oraz szeroko pojęty Zachód. Krótko mówiąc, producenci muszą dostosowywać się do narzucanych norm, za które zapłaci przede wszystkim klient.
Isuzu D-MAX Electric Concept
Jeżeli chodzi o stylistykę, to jest rozwinięciem tego, co znamy z aktualnie oferowanego modelu. Front zyskał ciemniejsze wypełnienia reflektorów oraz nową wstawkę zastępującą klasyczny grill. Trzeba przyznać, że wygląda to naprawdę dobrze.
Isuzu D-MAX Electric Concept posiada dwa silnik elektryczne – po jednym na oś. Ten przedni ma 53 konie mechaniczne i 108 niutonometrów. Drugi generuje natomiast 121 koni mechanicznych oraz 217 niutonometrów. Potencjał systemowy tego duetu to 174 konie mechaniczne i 325 niutonometrów.
>Mini kamper na bazie Isuzu Fargo. To się nazywa wykorzystanie przestrzeni!
Ładowność auta ma wynosić dokładnie 1000 kilogramów, co i tak jest pokaźną wartością. Wątpliwości budzi jednak akumulator trakcyjny, którego pojemność wynosi 66,9 kWh. Zasięg nie został podany, ale raczej nie będzie większy, niż 350 kilometrów w warunkach rzeczywistych.
Kolejną bolączką jest prędkość maksymalna, która ma wynosić około 130 km/h. Pick-upy nie są może idealnymi pojazdami na autostrady, ale v-max poniżej obowiązujących limitów to trochę przesada.
Pamiętajmy jednak, że to koncept. Poza tym, potencjalny debiut wersji elektrycznej nie oznacza usunięcia wariantu z dieslem, który wciąż będzie dominował w rankingach sprzedaży. Isuzu potwierdziło, że wersja zero-emisyjna pojawi się na wybranych rynkach Starego Kontynentu w 2025 roku.