Jeżeli jeden uczestnik ruchu nie uważa, to robi się niebezpiecznie. Jeśli dwóch znajdujących się w bliskim sąsiedztwie, to jest jeszcze gorzej.
Wydaje się, że ten drugi scenariusz wydaje się adekwatny do sytuacji z 10 marca, która miała miejsce na przejściu dla pieszych przy rondzie im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gliwicach. Efektem nieostrożności było zderzenie pieszego z autobusem.
Sytuacja nie jest jednoznaczna, co zresztą podkreśla słowo „zderzenie”. Trudno bowiem mówić o potrąceniu w tych okolicznościach. O rozstrzygnięciu zadecyduje sąd, który będzie miał przed sobą naprawdę trudne zadanie.
Zderzenie pieszego z autobusem
Na nagraniu pochodzącym z kamery znajdującej się w znaczącej odległości można dostrzec autobus, którego kierowca skręca w prawo zjeżdżając z ronda. Z kolei do przejścia zbliża się pieszy.
Gdy duży pojazd znalazł się już na pasach, nastolatek uderzył w jego karoserię – między przednimi drzwiami a kołem. Młody chłopak szybko podniósł się z chodnika i wykonał gest, który najpewniej oznaczał, że nic mu się nie stało.
Sytuacja była jednak bardzo niebezpieczna. Gdyby niefortunnie upadł, mógłby zostać wręcz przejechany przez autobus. Niewiele brakowało również do uderzenia głową o twardą nawierzchnię. Krótko mówiąc, młody mężczyzna może mówić o dużym szczęściu.
Kto jest bezpośrednim sprawcą zdarzenia? Od razu na myśl przychodzi kierowca, ale w momencie wjeżdżania na przejście mogło nie być jasne, jaki kierunek wybierze pieszy. Profilaktycznie powinien jednak zwolnić, by zminimalizować ryzyko.
Nastolatek też nie jest bez winy. Zachował się, jak „zombie”. Po prostu uderzył w pojazd przejeżdżający tuż przed nim. To oznacza, że nie patrzył przed siebie. Mógł być zamyślony, co oczywiście niczego nie usprawiedliwia.
Przed wejściem na pasy każdy ma obowiązek upewnienia się, czy można przejść zachowując odpowiedni poziom bezpieczeństwa. Tutaj tego zabrakło. Pieszy podjął duże ryzyko – duże prawdopodobieństwo, że wręcz nieświadomie.
Sąd będzie miał zagwozdkę. Według nas, winę za zdarzenie ponoszą obaj jej uczestnicy. Zarówno kierowca, jak i pieszy mogli bardziej uważać. Wystarczyłoby, że jeden z nich będzie ostrożniejszy i nie doszłoby do zderzenia z autobusem.