Śmialiśmy się z samochodów na prąd, które woziły na przyczepkach generatory zasilane benzyną. W pewnym sensie było to prorocze.
Można mówić o odosobnionym przypadku, ale równie dobrze może to być początek rewolucji zwrotnej. Skąd ten wniosek? No cóż, nie chodzi o domorosłą przeróbkę tylko oficjalną strategię włoskiego producenta. Tytuł nie kłamie. Fiat przerobi model elektryczny na spalinowy.
I tu od razu trzeba zaznaczyć, że ten zero-emisyjny wariant pozostanie w gamie, ale przez ograniczony popyt nie może być jedyną dostępną konfiguracją – a przez jakiś czas będzie. Rynek potrzebuje samochodów zasilanych paliwami płynnymi, ponieważ technologia akumulatorowa nie spełni wszystkich potrzeb.
>Szef Toyoty twierdzi, że auta elektryczne zdobędą maksymalnie 30 procent rynku
Im wcześniej to zrozumieją marki motoryzacyjne (i europejscy politycy), tym lepiej. Okazuje się, że to Włosi jako pierwsi doszli do takiego wniosku. Fakt, jest to śmieszne, ale w ostatecznym rozrachunku zyska na tym klient. Warto więc docenić firmę należącą do koncernu Stellantis, bo jako pierwsza zrobiła coś, o czym myśli większa liczba producentów.
Pamiętajmy, że rynek nie lubi próżni, dlatego udziały samochodów spalinowych od renomowanych marek przejmą chińscy konkurenci, który widzą w tym szanse na sukces. Pragmatyczny klient nie będzie narzekał na znaczek, jeśli dostanie możliwość zaoszczędzenia pieniędzy.
Model elektryczny przerobiony na spalinowy – przez producenta
Co ciekawe, ten zaskakujący pomysł dotyczy modelu 500e. Przypomnijmy, że spalinowa „pięćsetka” oferowana od kilkunastu lat ma w tym roku przejść na emeryturę. W gamie pozostanie więc nowsza generacja występująca wyłącznie w wersji zero-emisyjnej.
Jako że sprzedaż elektrycznej odmiany nie jest zachwycająca, Włosi podjęli karkołomną decyzję. Na bazie auta na prąd ma powstać model zasilany benzyną. Poważnie. Prace już ruszyły.. Fiat nie żartuje.
Model elektryczny z pewnością ma swoje zalety, ale też istotne wady. Wśród tych drugich dominują kiepski zasięg, mały akumulator trakcyjny, przesadnie niska prędkość maksymalna i przede wszystkim bardzo wysoka cena.
Właśnie dlatego ma powstać nowy Fiat 500 w wersji spalinowej. Czego dokładnie należy się spodziewać? Duże prawdopodobieństwo, że będzie to miękka hybryda oparta na doładowanym silniku o pojemności 1,2 litra. Przewidywana moc? Około 100 koni mechanicznych, co może przełożyć się na przyspieszenie do setki w mniej, niż 9 sekund.
Teoretycznie, jest też prostsze rozwiązanie silnikowe, czyli przeniesienie napędu aktualnej „pięćsetki” w wariancie spalinowym. Wydaje się jednak, że jeśli miałoby do tego dojść, to Włosi zmieniliby jedynie design i wnętrze – pozostawiając płytę podłogową i resztę rozwiązań. Tak byłoby taniej, szybciej i łatwiej. A na to się nie zanosi.
Pożądany efekt, ale trudne zadanie
Spalinowego Fiata 500 ma charakteryzować skromne zużycie paliwa, a co za tym idzie – godny zasięg. Do tego dodajmy wyraźnie niższą cenę nabycia oraz szybkie tankowanie, które zapewnią użyteczność i gotowość samochodu bez konieczności długiego oczekiwania na uzupełnienie energii.
Włoscy inżynierowie mają jednak trudne zadanie, bo model elektryczny został oparty na specjalnie przystosowanej platformie, która nie powstała z myślą o konwencjonalnych układach napędowych. Przystosowanie jej do silnika spalinowego i układu miękkiej hybrydy zajmie wiele miesięcy.
Zagraniczne media dotarły do nieoficjalnych informacji, z których wynika, że cała konwersja może potrwać nawet 18 miesięcy. Jeżeli dorzucimy do tego konieczność przystosowania fabryki oraz dystrybucje, to wyjdą pewnie dwa lata.
Szkoda, że włoski producent dopiero teraz doszedł do takiego wniosku, ale lepiej późno, niż wcale. Z góry było oczywiste, że miejskie auta na prąd są po prostu za drogie, by mogły odnieść sukces. Zaostrzane normy Unii Europejskiej na pewno nie pomagają.