Akcja polegająca na spuszczaniu powietrza z opon spalinowych SUV-ów jeszcze nie została zakończona, a ekologiczni aktywiści już realizują kolejne głośne działania.
Sprawa dotyczy przede wszystkim Starego Kontynentu. Przypadek? Nie sądzę. Trzy dobrze zorganizowane grupy działaczy przejęły 400 banerów reklamowych w całej Europie skupiając się na Toyocie i BMW.
Do realizacji tych nietypowych aktów przyznały się podmioty o nazwach Subvertisers International, Brandalism oraz Extinction Rebellion. Ich „zielona partyzantka” objęła Francję, Niemcy, Anglię i Belgię.
Dlaczego oberwało się akurat BMW i Toyocie? Bo te dwie marki miały rzekomo prowadzić kampanie lobbingowe „przeciwko klimatowi”. Japoński koncern miał wspierać nawet amerykańskich republikanów, którzy chcieli ograniczyć wpływ polityki środowiskowej.
Działacze raczej nie rozumieją o co w tym wszystkim chodzi i pewnie twierdzą, że elektryczne znaczy ekologiczne. Mogą nie być świadomi, że są narzędziem w rękach innej grupy interesu. Dziś 2,5-tonowe auto na prąd zużywające mnóstwo energii jest fajne. Mały diesel, który zużywa 5 litrów – już nie.
Aktywiści sprzeciwiają się sprzedaży dużych SUV-ów, także tych elektrycznych, ale to nie załatwia sprawy. Dlaczego tak głośno nie mówią, jak szkodliwy jest przemysł energetyczny? Dlaczego nie zajmują się Azją, zwłaszcza Chinami? Dlaczego nie zachęcają, by wszyscy jeździli rowerami albo Dacią Spring, która jest stosunkowo lekka i zużywa niewiele energii? Dlaczego nie zachęcają producentów do produkcji oszczędnych i niezawodnych aut spalinowych? Trudno uwierzyć, że nie wiedzą o tym, co tak naprawdę generuje najwięcej szkodliwych substancji.
Jak już mówiliśmy, produkcja aut elektrycznych i zastąpienie nimi samochodów spalinowych nie jest rozwiązaniem, tylko przeniesieniem problemu na inny kontynent. Zaraz się okaże, że niewielu będzie stać na samochód, a globalne ocieplenie wciąż będzie postępować, bo kluczowe gałęzie przemysłu nie są modernizowane we właściwym tempie.
Wróćmy jeszcze do wspomnianej akcji. Banery zostały przejęte i przedstawiają fałszywe reklamy pojazdów, które zanieczyszczają środowisko. Biorąc pod uwagę wcześniejsze działania, to i tak nic wielkiego. Można zobaczyć liczne zdjęcia i nagrania z ich działań na Twitterze. Lepiej żeby wklejali takie reklamy, niż siadali na autostradzie, niszczyli dzieła sztuki czy przyklejali się do samochodów.
Mamy jednak nieodparte wrażenie, że ich działania mają efekt odwrotny do zamierzonego. A szkoda, bo temat ochrony środowiska jest niezwykle ważny i ktoś powinien w końcu zmienić globalną hierarchię wartości stawiając dobro planety nad pieniądzem.