Zima daje się we znaki polskim kierowcom, którzy muszą sobie radzić z licznymi utrudnieniami.
Bielsko-Biała nie jest tu wyjątkiem. Na tamtejszych drogach również dochodzi do niebezpiecznych zdarzeń będących wynikami nie tylko nieostrożności kierowców, ale też kiepskich warunków pogodowych. W tym przypadku niskie prędkości nic nie dały, bo śliska droga uniemożliwiła znalezienie przyczepności.
W terenie zabudowanym można jeździć zazwyczaj do 50 km/h, ale w tutaj nikt nie rozwijał takich wartości. Wszyscy przemieszczali się wolniej. Kierowca MINI postanowił skręcić w lewo (na ulicę podporządkowaną), ale nie przewidział konsekwencji swojego działania.
Mogli tylko czekać na kolizję
Samochód stał się podsterowny – ogumienie ślizgało się na warstwie lodu pokrywającej nawierzchnię. Kierowca MINI wcisnął hamulec do oporu, ale i tak zatrzymał się na pasie prowadzącym w przeciwnym kierunku.
Tym sposobem znalazł się na kursie kolizyjnym z kierowcą nadjeżdżającym z naprzeciwka. Ten drugi dostrzegł zagrożenie, zaczął hamować i przy okazji użył sygnału dźwiękowego. Jak można się domyślać, nic nie pomogło.
Choć prędkości były niskie, nie udało się ich skutecznie wytracić. Doszło do czołowego zderzenia, które skończyło się bez żadnych uszczerbków na zdrowiu. Pojazdy nie zostały poważnie uszkodzone. Mimo tego, kierowcy najedli się stresu i stracili sporo czasu. Niewątpliwym sprawcą jest tu kierowca MINI, ale warunki były na tyle trudne, że można go częściowo usprawiedliwić.