Brytyjska marka ma ambitne plany i już stara się oswajać z nimi swoich wymagających klientów.
Nie każdy nabywca luksusowych modeli lubi napędy na prąd. To zazwyczaj konserwatywna klientela, która wie, że V8 i V12 to znacznie bardziej prestiżowe źródła mocy, niż wszelkiego rodzaju alternatywne konstrukcje. Auta elektryczne są jednak przyszłością, dlatego Bentley zainwestuje aż 2,5 miliarda funtów w tzw. zrównoważony rozwój. Taka kwota zostanie poświęcona w ciągu najbliższej dekady.
To klucz strategii Beyond100. Według Adriana Hallmarka, prezesa i dyrektora generalnego Bentleya, to najbardziej ambitny plan w historii marki i całym segmencie samochodów luksusowych. Facet może mieć rację.
Inwestycja w rodzimy przemysł
Warto podkreślić, że producent nie zapomniał o swoich korzeniach. Pierwszy elektryczny Bentley będzie produkowany w fabryce w Crewe. Powstają tam również inne, spalinowe modele, nad którymi pracuje 4000 pracowników.
Całkowita elektryfikacja gamy brytyjskiej marki jest niedaleką przyszłością i musimy zdać sobie z tego sprawę. Zaostrzające się normy emisji spalin ograniczają możliwości producentów, ale dziś ciężko sobie wyobrazić, że takie tuzy jak Mulsanne, Flying Spur czy Continental zostaną pozbawione jednostek spalinowych.
Liczymy, że Bentley pomoże przejść stopniowo przez ten trudny proces oferując jednocześnie układy hybrydowe. Jeden z nich jest już w ofercie – oparto go na silniku V6. No cóż, cieszmy się z małych rzeczy.
Jesteśmy pewni, że Bentley nie planowałby pełnej elektryfikacji, gdyby nie zmiany przepisów. Marka notuje rekordy sprzedaży, choć w jej gamie nie było do tej pory żadnego auta na prąd. To pokazuje, że strategia nie jest koniecznością zaspokojenia potrzeb klientów, a dostosowaniem się do narzucanych wymogów.