Francuska marka wciąż ma w gamie tylko jeden model, ale za to jaki! Właśnie poznaliśmy jego kolejną wersję specjalną.
Budowanie wizerunku wokół jednego auta to trudna sztuka, ale Francuzi robią, co mogą, by podtrzymać zainteresowanie klientów. Alpine A110 S Enstone Edition to kolejna konfiguracja, która ma zadowolić wymagających fanów szybkiej jazdy.
Zanim jednak o samym aucie, warto poświęcić kilka zdań samemu producentowi. Francuzi zainwestowali grube miliony w rozwój wizerunkowy. Wystarczy dodać, że zmienili nazwę zespołu F1 – z Renault na Alpine. Okrasili to licznymi kampaniami, które z pewnością tanie nie były.
I to wszystko nie może dać pełnego efektu, ponieważ oferta jest wciąż bardzo skromna. Brakuje crossovera, SUV-a czy hatchbacka. Mamy jednak nadzieję, że wkrótce zostanie wrzucony drugi bieg i Alpine rozwinie skrzydła. A110 udowadnia, że warto poczekać trochę dłużej.
Alpine A110 S Enstone Edition
Auto wygląda zjawiskowo – bez względu na konfigurację. Klienci decydujący się na tę odmianę mają do wyboru dwa lakiery, oba w matowej szarości: Gris Tonnerre (ciemnej) i Argent Mercure (jasnej). W obu przypadkach można liczyć na czarny dach oraz 18-calowe felgi zakrywające zaciski Brembo.
Ciekawostką są niektóre karbonowe elementy wnętrza. Zostały one wykonane przy wykorzystaniu narzędzi używanych przez zespół F1. Nie zabrakło także specjalnych oznaczeń oraz tabliczki sugerującej numer pojazdu.
Jeżeli chodzi o układ napędowy, to nie zaszły żadne zmiany. Sercem jest centralnie umieszczony, doładowany silnik benzynowy o pojemności 1,8 litra. Oferuje on 300 koni mechanicznych, co umożliwia osiąganie setki w 4,2 sekundy i rozpędzanie się do 275 km/h (z opcjonalnym pakietem aerodynamicznym).
>Plany Alpine obejmują 7 modeli do 2030 roku. Czas start
Alpine A110 S Enstone Edition doczeka się zaledwie 300 egzemplarzy, dlatego fani limitowanych serii muszą się spieszyć z decyzją. Samochód będzie dostępny we Francji już od dziś (6 lipca). Jego cena nie jest jednak niska.
Chętny będzie musiał wyłożyć na stół 85 tysięcy euro – bez opcji dodatkowych, rzecz jasna. Uwzględniając aktualny kurs (4,46), oznacza to wydatek 379 100 złotych.