Fani historii włoskiej marki doskonale wiedzą, że w 1965 roku istniał niezwykły Abarth, który był obiektem pożądania wielu kierowców.
W ramach programu Reloaded by Creators postanowiono stworzyć swego rodzaju hołd dla tego modelu. Będzie nim Abarth Classiche 1300 OT, który wykorzysta podzespoły niewielkiego coupe innej marki koncernu Stellantis.
Jak wynika z oficjalnych informacji, inżynierowie i projektanci bazują na elementach konstrukcyjnych Alfy Romeo 4C, co wydaje się naturalnym zabiegiem. Warto podkreślić, że nowość jest jednocześnie rozwinięciem koncepcji Classiche 1000 SP z 2021 roku.
Abarth Classiche 1300 OT – prezent na 75-lecie
Tak, ta włoska marka ma już 75 lat, co oznacza ogromny bagaż rynkowych doświadczeń. Jej historia nie zawsze była usłana różami, ale barwności i zwrotów akcji odmówić jej nie można. Dziś jest na dobrej drodze, by utrzymać się w branży, choć jej aktualna strategia nie przypada do gustu purystów.
Tak czy inaczej, Classiche 1300 OT jest miłą odskocznią, która sięga do tradycji tego producenta. Niewielkie coupe otrzymała okrągłe reflektory i lampy, wyraźnie zaznaczone błotnik i nisko poprowadzoną krawędź dachu.
Szczególnie po przeszkleniach widać w tej sylwetce Alfę Romeo 4C, ale całość ma swój indywidualny charakter stylistyczny. Dodatkowe okleiny (pas biegnący przez górne części karoserii i numer 75) zdradzają kluczowe inspiracje twórców.
>Abarth 600e daje sporo emocji, ale na krótkich dystansach. Czy to dobra droga?
Jesteśmy przekonani, że taki samochód znalazłby dziś sporą liczbę zwolenników, ale z perspektywy wymuszanych trendów nie ma sensu. Nie wpisuje się bowiem w „ekologiczne standardy”, tym bardziej że pod jego maską zagości pewnie 240-konny silnik o pojemności 1,75 litra, który był zastosowany także we wspomnianym 1000 SP.
Stellantis Heritage otworzyło więc zamówienia, ale jednocześnie poinformowało, że powstanie zaledwie 5 egzemplarzy. Niewykluczone, że jeden od razu trafi do muzeum. Mówimy więc o wyjątkowo skromnej podaży, która nie zaspokoi potrzeb rynku.
To też oznacza, że pojazd będzie bardzo drogi i zainteresują się nim głównie zamożni kolekcjonerzy, którzy potraktują go jak dobrą inwestycję. A szkoda, bo trzymanie auta pod kocem już w momencie zakupu mija się z jego powołaniem.