Patriotyzm czy chłodna kalkulacja? To nie ma znaczenia. Chiny są już nie tylko fabryką świata, ale też kluczowym klientem dla renomowanych producentów.
Branża motoryzacyjna jest tego dobrym przykładem. W tym miejscu należy zaznaczyć, że rewolucja przemysłu samochodowego okazała się najkorzystniejsza właśnie dla chińskich firm. Japońskie marki ponoszą tego konsekwencje.
Nie jest tajemnicą, że samochody z tego ogromnego, komunistycznego państwa były obiektem drwin zarówno Europejczyków, jak i Amerykanów. Chińczycy w końcu uznali, że zamiast podrabiać lepiej kupić lub współpracować i skorzystać z technologii. Tak było w przypadku Volvo czy Renault.
Wspomniana rewolucja lobbująca samochody elektryczne dodatkowo ułatwiła zadanie. Duże złoża litu potrzebnego do tworzenia baterii są w Ameryce Południowej i właśnie Azji. Jeżeli dorzucimy do tego dostęp do najnowszych technologii oraz współpracę z renomowanymi, europejskimi koncernami, to robi się naprawdę nieciekawie dla niektórych marek.
Japońskie marki tracą i będą tracić
Firmy z Kraju Kwitnącej Wiśni już ponoszą tego konsekwencje. Chińczycy nie zamierzają przepłacać, dlatego coraz śmielej wybierają rodzime modele. Technologia elektryczna nie zapewnia dużego zróżnicowania w przypadku układów napędowych, dlatego pragmatyczne podejście jest tu jak najbardziej uzasadnione.
>Mazda MX-30 z silnikiem Wankla. Fani nie tego oczekiwali
Efekty widać po liczbach. W pierwszym kwartale 2023 roku, japońskie marki sprzedały w Chinach o 32 procent mniej samochodów, niż w analogicznym okresie w roku ubiegłym. To dotkliwy cios dla tamtejszego przemysłu. Ich udział w chińskim rynku spadł do 18 procent. Od 2020 roku, regularna strata to 2 procent.
Najpoważniej oberwała Mazda, której sprzedaż w Chinach spadła o 66,5 procenta. Nissan poszybował w dół o 45,8 procenta, a Honda – o 38,2 procenta. W przypadku Toyoty i Lexusa, wspomniany ból głowy to 14,5 procenta.
Perspektywy nie są wesołe. Japońscy producenci tracą nie tylko ze względu na wzrost zainteresowania rodzimymi markami, ale też coraz śmielszymi próbami podboju ze strony europejskiej konkurencji. Dziś już nikt nie udaje, że Chiny nie mają znaczenia. Niektóre samochody są specjalnie projektowane pod tego klienta. Klasa premium nie jest tu wyjątkiem.