Samochody wykorzystujące baterie litowo-jonowe mają jedną wspólną cechę: nadwagę. Ciężar układu opartego na tej technologii bywa problematyczny z perspektywy właściwości jezdnych.
Elektryczne pojazdy ważą znacznie więcej, niż ich spalinowe odpowiedniki. Nissan Ariya udowodnił jednak, że nawet w teście łosia można osiągnąć założony rezultat. Sylwetka crossovera oraz około 2 ton masy własnej nie zepsuły jego wyniku.
Próba została przeprowadzona na egzemplarzu napędem na jedną oś i akumulatorem o pojemności 63 kWh. Warto w tym miejscu podkreślić, że japońskie auto dysponowało oponami Michelin Primacy 4 (255/45 R20).
>Jaguar F-Pace PHEV w teście łosia. Masa własna zrobiła swoje (wideo)
Prędkość oznaczająca zaliczenie próby to 77 km/h. I właśnie tyle udało się osiągnąć zachowując tor jazdy bez strącenia któregokolwiek z pachołków. Dla wielu może to być zaskoczenie, bo nawet mniejsze auta elektryczne mają problem z gwałtownymi zmianami toru jazdy.
Teoretycznie, nisko osadzony środek ciężkości powinien pomóc zachować właściwy kierunek, ale przy takiej masie własnej i słusznych gabarytach jest to zazwyczaj niewystarczające.
>Test łosia BMW i4. Niestety, poszło słabiutko (wideo)
Nissan Ariya poradził sobie z pokonaniem szykany ujawniając wyraźną podsterowność. Praca systemu stabilizacji toru jazdy była bardzo inwazyjna i skuteczna – wyraźnie spowolniła pojazd. Dzięki temu udało się zaliczyć test łosia. I za to należy się uznanie.
Przypomnijmy, że ten elektryczny crossover będzie wkrótce dostępny w polskiej ofercie. Nissan przygotowuje właśnie jego cennik i w najbliższych tygodniach powinniśmy go poznać.