W Polsce istnieją tzw. Zakręty Mistrzów, które uchodzą za miejsca o zwiększonej częstotliwości niepożądanych zdarzeń drogowych.
Z kolei w Waszyngtonie (Stany Zjednoczone) istnieje Tunel Mistrzów. Wydaje się, że powstające tam historie to bardzo dobry materiał badawczy dla naukowców. W końcu wszystkie dziwne zdarzenia mają miejsce na fragmencie jezdni z wyraźnym ograniczeniem prędkości.
Można przypuszczać, że tamtejsi uczestnicy ruchu często łamią obowiązujące przepisy. Niewykluczone, że przy wyjeździe z tunelu dużą rolę odgrywa światło. Kilkadziesiąt metrów dalej znajduje się natomiast ruchliwe skrzyżowanie.
Tunel Mistrzów – co chwilę kłopoty
Niektórzy kierowcy wyjeżdżają z niego już bokiem, co ma związek z ostrym zakrętem tuż przed granicą tunelu. Inni pędzą lekceważąc innych jadących z przeciwnych i prostopadłych kierunków. Spotkania z zielenią umieszczoną przy krawędziach drogi to zjawiska regularne.
Nie brakuje także zderzeń z innymi samochodami. Warto podkreślić, że miejsce nie jest źle zaprojektowane. Jeżeli ktoś zwraca uwagę na znaki i jedzie adekwatnie do przepisów, to nic niezwykłego się nie stanie.
Podobnie jak w przypadku „naszych zakrętów„, Tunel Mistrzów stanowi wyzwanie tylko dla tych, którzy nie dostosowują prędkości do warunków albo nie dysponują odpowiednimi umiejętnościami. Takich śmiałków niewiele jest w stanie powstrzymać. Być może fotoradar zmniejszyłby liczbę niepożądanych zdarzeń, ale wydaje się, że zniwelowanie ich do zera jest raczej niemożliwe. Pozostaje mieć nadzieję, że będą cierpieć tylko karoserie pojazdów.