Świat „Królowej Wyścigów” pogrążony w żałobie. Odeszła jedna z najbarwniejszych osób w historii tego sportu.
Sir Frank Williams zmarł w wieku 79 lat. Na oficjalnych profilach F1 oraz zespołu Williamsa pojawiły się kondolencje i wpisy pożegnalne. Bez wątpienia będzie brakować jego ciętych żartów i bacznych obserwacji padoku.
Jego życie nie było usłane różami. W 1966 roku został założycielem zespołu Frank Williams Racing Cars. Gdy kariera rozkwitała, w 1986 roku doszło do poważnego wypadku. Wówczas 44-letni Brytyjczyk stracił panowanie nad wypożyczonym Fordem Sierrą i dachował. Nie miał zapiętych pasów. Przesunięcie kręgów sparaliżowało dolną połowę jego ciała i od tamtego momentu jeździł na wózku – aż do teraz, przez 35 lat.
W międzyczasie został oskarżony o śmierć legendarnego Ayrtona Senny, który jeździł dla jego zespołu, gdy doszło do tragicznego wypadku podczas GP San Marino. Sprawę jednak umorzono siedem lat później.
Wzloty i upadki
Karta Sir Franka Williamsa miała też złote odcienie. W 1987 roku Elżbieta II odznaczyła go Orderem Imperium Brytyjskiego. Z kolei 12 lat później przyznano mu tytuł szlachecki. Jego zespół należy do najbardziej utytułowanych w aktualnej stawce Formuły 1. Zdobył dziewięć tytułów mistrza konstruktorów i siedem mistrza świata.
Szefostwo Williamsa przejęła później jego córka, Claire. Wtedy też swoją szansę dostał Robert Kubica. Niestety, zespół był wtedy karykaturą samego siebie i tylko utrudnił starty Polakowi. Williams zmienił jednak właściciela i zaczął się odbijać, o czym świadczą wyniki z tego sezonu – jest zarówno przed Haasem, jak i Alfa Romeo Racing Orlen.