Konflikty na linii pracownik-pracodawca to nic nadzwyczajnego. Każda ze stron sporu reprezentuje przede wszystkim własne interesy.
Istnieją jednak pewne granice, których nie wolno przekraczać – bez względu na sytuację i poziom wpływu. Niestety, ludzka natura bywa trudna do okiełznania i często pojawiają się silne emocje doprowadzające do skrajnych sytuacji.
Czas oczekiwania na Klasę V może się wydłużyć…
Ta historia miała motyw ekonomiczny. Zarządcy hiszpańskiej fabryki Mercedesa w Vitorii wprowadzili 3-zmianowy system pracy, którego efektem mają być zwolnienia 10-15% obecnej kadry pracowniczej. To wywołało protesty, z których największy z nich odbył się jeszcze przed Świętami – 16 grudnia.
Osoby zagrożone utratą stanowisk oznajmiały w lokalnych mediach, że władze zakładów produkcyjnych mogły wcześniej przedyskutować sytuację i starać się znaleźć korzystniejsze alternatywy, by zachować jak najwięcej miejsc pracy.
Emocje sięgnęły skrajnej frustracji
Nie każdy wytrzymał wysokie napięcie związane z tą sytuacją. Na najgorszą reakcję pozwolił sobie 38-letni, były już pracownik Mercedesa, który po prostu wpadł w szał na terenie zakładu. Nie dostał się jednak tam w naturalny sposób.
Mercedes-Benz has fired #Basque worker from work in Vitoria-Gasteiz in the last day of the year 2020 and he has wrecked 50 vans. #NeoLiberalism #CorporateEmpire #angryworker #solidarity #Proletarianism #WorkerClass #langileria #RiseUp pic.twitter.com/IP1nX73PDH
— Irlandarra (@aldamu_jo) December 31, 2020
Zaczęło się od kradzieży koparki, którą przebył 21 kilometrów, by dotrzeć na miejsce. Maszyna służąca do robót drogowych miała stać się narzędziem zniszczenia. Najpierw przedarła się przez bramę fabryki wraz z szalonym operatorem, a następnie posłużyła jako dewastator wielu egzemplarzy Klasy V.

Niewykluczone, że mężczyźnie chodziło także o zniszczenie wnętrza i linii produkcyjnej, czego dowodem mogą być uszkodzenia drzwi przesuwnych prowadzących do konkretnych stref. Na szczęście udało się tego uniknąć. Łącznie uszkodzonych zostało jednak 50 sztuk drogich vanów.
Starty na kilka milionów złotych
Jak oszacowały tamtejsze media, straty sięgają ponad 2 milionów euro, co przy obecnym kursie (4,56) oznacza przeszło 9,1 miliona złotych. Gdyby napastnik dostał się do wnętrza mógłby doprowadzić do jeszcze większych zniszczeń.
Warto zaznaczyć, że atak został przeprowadzony w nocy, dlatego na terenie zakładu nie przebywało zbyt wiele osób. To zminimalizowało ryzyko wystąpienia poszkodowanych i ofiar. Teraz mężczyznę czeka surowa kara, która z pewnością będzie miała związek z długim okresem za kratami.