Taryfikator został zaostrzony, ale w przypadku kierowców lekceważących sygnalizację świetlną nie ma mowy o wyraźnej poprawie.
To wymuszenie na czerwonym świetle jest tego kolejnym dowodem. Niestety, liczni uczestnicy ruchu bardzo często starają się zdążyć na „późnym żółtym”, co bywa karkołomne w skutkach. Konsekwencje tego zdarzenia też były poważne.
Historia miała miejsce 27 maja w Warszawie. Jak widać na dołączonym nagraniu, ustalenie sprawcy nie było skomplikowane. Można było tego wszystkiego uniknąć, gdyby kierowca japońskiego auta miejskiego wykazał się zdrowym rozsądkiem.
Wymuszenie na czerwonym świetle i potężne zderzenie
Nagrywający i inni kierowcy poruszający się w tym samym kierunku minęli sygnalizator dopiero wtedy, gdy zaświeciło się zielone. Niestety, użytkownik czarnego Mercedesa ruszył najszybciej, co sprawiło, że był jako pierwszy narażony na zderzenie z nieodpowiedzialnym kierowcą Suzuki. I tak też się stało.
Czarny sedan uderzył w boczną część karoserii mniejszego pojazdu. Baleno zaczęło obracać się wokół własnej osi, aż wylądowało na krawężniku i barierze energochłonne. Oba samochody zostały rozbite.
Wszyscy uczestnicy zdarzenia wyszli z kabin o własnych siłach. Gdyby w Suzuki był przedni pasażer i nie byłoby bocznych poduszek, to konsekwencje zderzenia mogłyby okazać się znacznie mniej korzystne.
To zdarzenie drogowe powinno być przestrogą dla wszystkich kierowców. Wymuszenie na czerwonym świetle to jedno z najgorszych i najbardziej ryzykownych wykroczeń. Nie można postępować w taki sposób. Pamiętajmy, że przestrzeganie przepisów pozwoli nam zminimalizować ryzyko wystąpienia niepożądanych zdarzeń, o które naprawdę nietrudno w ruchu drogowym.