Przejazdy kolejowe należą do najbardziej newralgicznych i niebezpiecznych miejsc w ruchu drogowym.
Liczne kampanie nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Niektórzy kierowcy wciąż pozwalają sobie na wjazd na tory w złych momentach. Tym samym łamią przepisy i narażają na niebezpieczeństwo siebie oraz wszystkich w pobliżu.
Takich przykładów jest całe mnóstwo. Znak STOP to dla niektórych element „umowny”, który nie obliguje do zatrzymania, gdy na pierwszy rzut oka nic nie nadjeżdża. Inni bohaterowie potrafią wjechać na torowisko, gdy migają znaki ostrzegawcze. Są też tacy, którzy zatrzymują pojazdy na przejeździe, bo nie zdążyli przejechać przed opuszczeniem rogatek. Tak, absurd za absurdem.
Bezsensowny wjazd na tory
Przykładów jest jednak więcej. Oto kolejny z nich, który może powstać w momentach wzmożonego ruchu. Kierowcy „na ślepo” wjeżdżali na torowisko, mimo iż znajdował się przed nimi sznur aut, który zbliżał się do drogi z pierwszeństwem.
Wyobraźmy sobie sytuację, że dróżnik musi opuścić zapory, bo otrzymał informację o nadjeżdżającym pociągu. Co wtedy mają zrobić użytkownicy kilku pojazdów znajdujących się bezpośrednio na torach, a co za tym idzie – miejscu potencjalnej kolizji? Jedyne, co jest możliwe, to podniesienie rogatek i ucieczka w drugą stronę, jeżeli tylko jest na tyle miejsca.
W takich sytuacjach nierzadko pojawia się panika, dlatego zdrowy rozsądek schodzi na dalszy plan. Lepiej przewidywać, niż zmuszać się do szukania rozwiązania w chwilach zagrożenia.
Nagrywający zademonstrował, jak się zachować, by zminimalizować ryzyko w takich sytuacjach. Trzeba po prostu zaczekać, aż po drugiej stronie zrobi się miejsce. Dopiero, gdy mamy pewność, powinniśmy pokonać ten ryzykowny odcinek – upewniając się wcześniej, czy nie dochodzi do opuszczania zapór.
Niby nic nadzwyczajnego, ale niecierpliwość ludzka sprawia, że mało który uczestnik ruchu postępuje w ten sposób. Należy przewidywać zagrożenia zamiast stawać się ich ofiarą.