Sytuacja na świecie jest bardzo trudna. Oprócz pandemii, bardzo duży problem stanowi wojna na Ukrainie.
Ostatnie dwa lata odcisnęły swoje piętno na światowej gospodarce. Przemysł motoryzacyjny dobitnie odczuł skutki koronawirusa i geopolityki. Volkswagen postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami na temat produkcji samochodów. Według niemieckiej marki problem z półprzewodnikami może trwać nawet do połowy tej dekady.
Wszystko zaczęło się od Covid-19. Nawet potężne fabryki wstrzymały swoją działalność albo poważnie ograniczały wydajność, by zachować bezpieczeństwo pracowników. To znacząco spowolniło pracę.
Sytuacja nie została jeszcze w pełni opanowana, a już pojawił się kolejny międzynarodowy problem, czyli wojna za wschodnią granicą naszego kraju. Sankcje nałożone na Rosję spowodowały zamknięcie wielu fabryk na terenie agresora. Ucierpiały także zakłady na Ukrainie.
Problem z półprzewodnikami na lata
To wszystko sprawia, że czas oczekiwania na zamówiony samochód może trwać rok albo dłużej. Sytuacja jest na tyle poważna, że dotyczy to nawet prostych i popularnych modeli. Niestety, duży w tym udział ma problem z półprzewodnikami.
Zobacz także: Volkswagen zrezygnuje z ponad połowy aut spalinowych do 2030 roku
Te ważne podzespoły odgrywają istotną rolę we współczesnych samochodach. Są uzupełnieniami instrumentów pokładowych i wielu elementów elektrycznych. Przykładowo, ich brak sprawia, że nie można wyposażyć pojazdu w multimedia czy elektryczne fotele.
Jako że niemal żadna firma motoryzacyjna nie ma dużych zapasów magazynowych i wiele pochłania branża technologiczna (RTV i AGD), problem z półprzewodnikami może trwać do 2024 roku. Tak przewiduje dyrektor finansowy Volkswagena, Arno Antlitz, który wypowiedział się dla Boersen-Zeitung.

Producenci chipów nie będą w stanie szybko zwiększyć produkcji, która sprostałaby popytowi rynkowemu. Początkowe założenia były bardziej optymistyczne, ale już teraz widać, że kłopoty utrzymają się o wiele dłużej.
Popyt przewyższa podaż
Zainteresowanie klientów nie spada, mimo wysokich cen. Problem z dostępnością uderza więc przede wszystkim w samych producentów. Zażegnanie kryzysu potrwa jeszcze 2-3 lata. Czy zwiększenie podaży obniży ceny samochodów? Podejrzewamy, że je ustabilizuje, ale specjalnych promocji raczej nie przewidujemy. To bardzo trudny czas dla przemysłu motoryzacyjnego. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.
Ostatnie dwa lata odcisnęły swoje piętno na światowej gospodarce. Przemysł motoryzacyjny dobitnie odczuł skutki koronawirusa i geopolityki. Volkswagen postanowił podzielić się swoimi przemyśleniami na temat produkcji samochodów. Według niemieckiej marki problem z półprzewodnikami może trwać nawet do połowy tej dekady.
Wszystko zaczęło się od Covid-19. Nawet potężne fabryki wstrzymały swoją działalność albo poważnie ograniczały wydajność, by zachować bezpieczeństwo pracowników. To znacząco spowolniło pracę.
Sytuacja nie została jeszcze w pełni opanowana, a już pojawił się kolejny międzynarodowy problem, czyli wojna za wschodnią granicą naszego kraju. Sankcje nałożone na Rosję spowodowały zamknięcie wielu fabryk na terenie agresora. Ucierpiały także zakłady na Ukrainie.
Problem z półprzewodnikami na lata
To wszystko sprawia, że czas oczekiwania na zamówiony samochód może trwać rok albo dłużej. Sytuacja jest na tyle poważna, że dotyczy to nawet prostych i popularnych modeli. Niestety, duży w tym udział ma problem z półprzewodnikami.
Zobacz także: Volkswagen zrezygnuje z ponad połowy aut spalinowych do 2030 roku
Te ważne podzespoły odgrywają istotną rolę we współczesnych samochodach. Są uzupełnieniami instrumentów pokładowych i wielu elementów elektrycznych. Przykładowo, ich brak sprawia, że nie można wyposażyć pojazdu w multimedia czy elektryczne fotele.
Jako że niemal żadna firma motoryzacyjna nie ma dużych zapasów magazynowych i wiele pochłania branża technologiczna (RTV i AGD), problem z półprzewodnikami może trwać do 2024 roku. Tak przewiduje dyrektor finansowy Volkswagena, Arno Antlitz, który wypowiedział się dla Boersen-Zeitung.

Producenci chipów nie będą w stanie szybko zwiększyć produkcji, która sprostałaby popytowi rynkowemu. Początkowe założenia były bardziej optymistyczne, ale już teraz widać, że kłopoty utrzymają się o wiele dłużej.
Zainteresowanie klientów nie spada, mimo wysokich cen. Problem z dostępnością tych podzespołów uderza więc przede wszystkim w samych producentów. Zażegnanie kryzysu potrwa jeszcze 2-3 lata. Czy zwiększenie podaży obniży ceny samochodów? Podejrzewamy, że je ustabilizuje, ale specjalnych promocji raczej nie przewidujemy. To bardzo trudny czas dla przemysłu motoryzacyjnego. Trzeba uzbroić się w cierpliwość.